Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Jestwnimtylesmutku,żerobimisięjejżal.
Helu,niestety,muszęcięskreślićzlistyuczniów
naszejszkoły.Mamnadzieję,żepsychologcipomoże.
Apaniradzęjaknajszybciejposzukaćdlacórkidobrego
specjalisty.Tobyłonaprawdę…przerażające.
Ityle.Wstajemy,MawyciągadoChronowskiejrękę,
aledyrektorkarobidziwnyunikizamiastścisnąćjejdłoń,
otwieradrzwinakorytarz.Naszczęścietrwalekcja,więc
raczejniespotkamnikogozmojejklasy.Niebędę
musiałasiężegnaćanitłumaczyć.Nakamiennej
posadzcesłychaćtylkostukanieczółenek,które
Mawkładanaspecjalneokazje.Ostatniomiała
jenasobiechybawtedy,gdyszłanasprawęrozwodową.
Kiedyprzechodzimyoboksalichemicznej,wktórej
mojaklasamaterazlekcje,zaczynamczućdrapanie
wgardle,apotemcorazwiększyścisk.Kilkarazy
przełykamślinęiodchrząkuję,aletoniepomaga.
Przyspieszamkroku.Oczywiściewłaśniewtym
momenciezsaliwychodziOlka.Siedzimyrazemwławce.
Siedziałyśmy.Namójwidokzatrzymujesię,jakby
zobaczyłacośstrasznego.Wsumiedokładnietakjest.
Oddychamcorazszybciej,niewiem,czyminąćbez
słowa,czywogólechcezemnąrozmawiać.Coprawda
pocałymtymzdarzeniu,przezktóreprzedchwilą
wyleciałamzbudy,dzwoniładomnieipisała,alenie
miałamsiłynikomusiętłumaczyć.Pewniesięnamnie
obraziła.
Olkawkońcusięrusza.Podchodziigwałtowniemnie
przytula.Zaczynapłakać,ajatylkostojęjakwtopiona
wposadzkęiniejestemwstanienawetpodnieśćrąk,