Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sięwynosićwiadrazpomyjaminapodwórko,tylko
chlustałanimiprzezkuchenneoknonadrogę,przedjej
domemzrobiłosięgładkiejakszklankalodowisko.
Czegotu,kurwa,stoiszjaksłupsoliigapiszsię?
warknęłaJadźka.Ruszżesię,gnojówo,ipodnieś
dziecko!
Rozejrzałamsiędookoła,alenikogoinnegowpobliżu
niebyło,warczaławięcwidocznienamnie.Zawiesiłam
torbęzchlebemnapłocieiposłuszniepogalopowałam
domałej,żebywyciągnąćześniegu.Kiedywzięłam
naręce,poczułamnagletosamo,cowtedyuIwasiuka:
mroźną,ciemnąpustkęiuciekającezdrobnegociałka
życie,któreprzepływałoprzezmojepalce.Wrzasnęłam
zprzerażenia.
Ożeżty,durnoto,niedziamgaj,tylkoprzynieś
mitumałą!ryknęłaJadźka,którawjakiścudowny
sposóbprzypomniałasobiejęzykojczysty.Jajednakjuż
rwałamdodomuzJulciąwramionachniczymzając,
bojeśliktośmógłjeszczeuratować,totylkobabcia.
Zanimzimądotrzedonaskaretka,choryzdążypożegnać
sięzeświatem,rodzinąichudobą,aksiądznadejść
zolejami.Otejporzerokujedynąnadziejąbyłababcia.
Naszczęściestałaprzeddomem.
Julciaumierawycharczałam,wciskającdziecko
wjejramiona.Spojrzałanamniezniedowierzaniem
ipowiedziała:
Aleprzecieżnicjejniejest.
WtymmomencieJulciaprzewróciłaoczami,zrobiła
siębieluteńkajakopłatekiprzestałaoddychać.Babcia
błyskawicznieprzerzuciłasobieprzezkolano,tak,żeby
jejgłówkaznalazłasięniżejodpupy,uderzyłastuloną
dłoniąmiędzyłopatkamiipołożyłanawznak.Kciukiem
rozchyliłaząbkidziecka,żebywypadłowszystko,cobyło
wustach.Poziemipotoczyłsięsporyzielonycukierek,
aleJulcianadalnieoddychała.WtymczasieJadźkawciąż
kwiczałajakzarzynanyprosiak,więcbabciauderzyła
wierzchemdłoniwpoliczekikrzyknęłaniecierpliwie:
Czuczełozciebie,aniematka!Dzwońpopogotowie,
głupia!