Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
rany,wiedząc,żejużsięonanimipojegomyślizajmie.
Babciawierzyła,żetoBógobdarzyłszczególną
łaską,jajednakmyślałamczasami,żezawdzięczałaswój
darmocy,którabyłatu,zanimjeszczestanęłypierwsze
krzyże,inigdynieodeszłastądnadobre.Moctabyła
odwiecznajakprawanaturyiodjejprzychylnościzależał
przezstulecialudzkibyt.Odwiecznateżbyławiedza
babci,przekazywanazpokolenianapokolenie.Wtym
długimłańcuchupokoleńjastałamsięjegoostatnim
ogniwem.
Kimbyłabym,gdybymniewychowywałasięwśród
słojówzpijawkamiiwiązanekzasuszonychziół?Gdybym
jakodzieckoniewdychałazapachudymuzgrzmotnika
imięty,niekołysałmniedosnuszmerzamawiania?
Pielęgniarką?Lekarką?Fryzjerką?Wkażdymrazie
napewnokimśinnym.Niewiedziałamjednak,
żepozostałebabcienieodczyniająuroków,awich
chałupachszepczetylkotelewizor.
Domomentupójściadoszkołyżyłamwbłogim
przekonaniu,żeniczymnieróżnięsięodresztydzieci.
Wszkolejużpierwszegodniazostałambrutalnie
sprowadzonanaziemię.Zaledwiezdumąwbiłamsię
wprzyciasnądrewnianąławkę,ajużpadłofatalne
pytanie,którepołożyłokresmoimzachwytomnad
nowym,dorosłymżyciem:panichciaławiedzieć,jaksię
nazywająnasirodziceiczymsięzajmują.Pojęcianie
mam,nacojejtobyło,boprzecieżkażdywiedział,
żeunaswszyscytatusiowiepracowalinaroli,amamusie
byłyprzymężu.Możechciałasięznamipoprostu
zaprzyjaźnić?Wkażdymrazieoczekiwała,żejej
ciekawośćzostaniezaspokojona.
Wmiaręjakdziecijednopodrugimwstawały
imówiły,żemamieStanisława,WacławaczyGrażyna,
aojcuWaldemar,EdwardbądźKazimierz,narastało
wemnieprzeczuciezbliżającejsiękatastrofy.Jakwtedy,
kiedywdrapałamsięnasamszczytstogusiana,
popatrzyłamwdółijużwiedziałam,żenieuchronnie
zniegozlecę,coteżinastąpiło.Wokółmniepadały
imionajakwlitaniidoWszystkichŚwiętych,ajaprzy