Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PB:Możnabyłowtedyjeszczeprzejechaćsamochodem
takika​wałkraju?
JF:Tak,jechaliśmytymfiatem,któregonampotem
spalili.Tobyłpierwszydzieństanuwojennego,wszędzie
byłypo​ste​runki,aletepo​ste​runkiniewie​działy,coro​bić.
HF:Byłamwmaksymalnejfuriiinerwachiszykowałam
mieszkanienaprzyjazdnaszegodziecka,czyliJoannyzjej
dzieckiem.Mateusz,naszwnuk,byłwtedymalutki,nie
wiem,czymiałrok...Musiałamwszystkowmieszkaniu
przewrócićdogórynogami,żebymielijakietakie
warunki.Nosiłamwięcróżnerzeczy,upychałam
jenapawlaczu,byłamwfartuchu,usmarowana,włosy
miałamrozczochraneiwtedy...dzwonekdodrzwi.
„Dzielni”panowiewcywilu,wiadomo,SB...„Co?”
ryknęłamwściekłaprzezlekkouchylonedrzwi.„Bo
myśmychcieli...”zaczęli,aleniedałamimskończyć
iznówryknęłam:„Cościechcieli?!”.Nigdywcześniejsię
takniezachowałam.Niezwykłebyłoto,żeonisiębali
roz​wście​czo​nejbaby.
PB:Szu​kalipanaJacka?
HF:Tak,pytali,gdziemąż.„Niewiem,towypowinniście
wiedziećodpowiedziałam.Niewiem,kiedywróci,
ajakwróci,towrócizmałymdzieckiem”.Byłam
wściekłaiopryskliwa,aonitaknieśmiałopytali:„To
kiedymymożemyprzyjść?”.Tobyłonaprawdę
za​bawne.
PB:Niemartwiłasiępani,żerzeczywiściewrócą
iza​biorąpanaJacka?
HF:Oczywiście,żesiębałam,alejakietomiało
znaczenie?Wyznaczyłamimterminizrozumiałam,