Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ZA​MIASTWSTĘPU
Portrety,którerobiłamwczasiestanuwojennego,
tobyłynotatkiotychludziachdlamniemówiHanka
Fedorowicz,przygotowującdosesjifotograficznej
na​ma​lo​waneprzedlatyob​razy.
Otychportretachiotym,jakpowstawały
wniespokojnychlatachsiedemdziesiątych
iosiemdziesiątychubiegłegowieku,rozmawiałyśmy
odponadroku,ciąglejednakodkładającwyciągnięcieich
zeschow​ków,zte​czekiza​ka​mar​kówpra​cowni.
Totakieporządki.Niezawszeprzyjemne.
Przeglądamdokumenty,szkice.Trzebatozrobić,ale
tobardzomęczące.Mówienieteżjestmęczące.
Botostrzępkimówiłanapoczątkunaszychspotkań
Hanka.Jatylurzeczyniepamiętamdokładnie...
Odatachnawetniemacomówić.Całeszczęście,żejest
Ja​cek!Onwszystkopa​mięta.
Strzępkikawałekpokawałkuposkładałysię
wopowieśćoludziach,którychHankaiJacekspotkali
wczasiestanuwojennegowkościeleŚwiętegoMarcina
ijeszczewcześniej.Toteżhistoriaichsamych.Teraz
trzebawyjąćobrazy,októrychdotejporytylko
rozmawialiśmy.Jestkoniecczerwca2022roku,jedno
zwieluupalnychpopołudnitegolata.Czekaliśmy
nado​breświa​tło.
FotografkaBeataJarzębskamontuje,jaktookreślił
Jacek,prowizorycznąkomnatkę,wktórejbędziemożna
sfotografowaćpastelebezwyjmowaniaichspodszkła.
Tłemjestczarnyak​sa​mit.
JeszczezczasówPeerelumówiHanka,pokazując
materiał.Jawtedyszyłam,kupowałamwięc,cosięda.
Aczarnyak​sa​mitza​wszesięprzyda.
Pierwszynasztalugi,gotowydosfotografowania,trafia