Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zczułością:„Tysuko!Głupiasuko!”.
Późniejjużniemiałemzniątakichprzygód,
bonauczyłemreagowaćnawołanie.Większośćpsich
sztuczeksobieodpuściłem,nawetprostego„siad!”nie
opanowała,niemówiącogłupotachtypu„zdechłpies!”,
niemiałemambicji,abybyławytresowanajakwcyrku.
Jednotylkomusiaławiedzieć:żegdyzawołamjejimię,
maniezależnieodtego,jakbardzojestzajęta,
natychmiastdomniepodbiec.Abytegonauczyć,
szedłemzniądospokojnego,wolnegoodpsówiludzi
zakątkaPolaMokotowskiegoitam,zaopatrzonywtorbę
kruchychpsichciasteczek,przywoływałem
inagradzałem,przywoływałeminagradzałem.Lekcje
niebyłyłatwe,Bułkamiałazabawowytemperament
ianarchistyczneusposobienie,alewkońcudałasię
przekonać.Odtejporyczułemsięjużspokojny:
wiedziałem,żejeślitylkobędęnaniąuważał,nie
wbiegnienajezdnię.
WłaścicielKonsulazerknąłnazegarekigwizdnął
krótko.Rottweilerteżmusiałbyćszkolony,itozapewne
przezsłonoopłacanegoinstruktora,bobyłbardzokarny
inatychmiastpodbiegłdospieszącegosiędoMordoru
pana.Dlamnieteżbyłtosygnał,żemogęsięjużzbierać,
tymbardziejżezaczęłopadać,alistopadowydeszczplus
ostrywiatrtonaprawdęśredniaprzyjemność.
PrzywołałemBułkę,któraniebyłaoczywiścieucieszona
perspektywąpowrotudodomu,więcgdybrałem
nasmycz,obiecałemjej,żepopołudniu,jeślitylko
pogodasiępoprawi,zabioręnadłuższyspacer,
poczymruszyłemwstronęNowowiejskiej.Kacwciążnie
popuszczał.GdyBułkanawidokjakiegośpokracznego
jamnikaszarpnęładoprzodu,pociągającmniezasobą,
cośłupnęłomiwgłowietakboleśnie,żezrobiłomisię
ciemnoprzedoczami.Wrzasnąłemnaniązezłością
ikońcemsmyczyzdzieliłemprzezgrzbiet,aleniezrobiło
tonaniejwrażenia.Zresztąuderzeniebyłosymboliczne,
taknaaby-aby.Niebyłemzdolnyzadaćjejprawdziwego
bólu.