Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
SammomentwylewuGotwałkimnieominął,jednakgdyautobus
zwielkimtrudemzajechałmaprzystanekprzykościele,głównądrogą
płynęłajużsporychrozmiarówrzeczka.Przeprawieniesięnadrugą
stronękosztowałomnieprzemoczonebutyispodnie.Naszczęściedom
ZofiiSawickiejstałniedaleko.Trzytygodniewcześniejwynająłemtam
pokójnapiętrze.Zofiabyłaszkolnąbibliotekarkąwwieku
przedemerytalnym,mieszkałasamaitowarzystwomłodego
nauczycielabardzojejodpowiadało.Wsekretariaciestwierdzili,
żelepszegolokumnieznajdę.Skorzystałemzokazji.Chyba
przypadliśmysobiedogustu.Zmojegopunktuwidzenia
nieograniczonydostępdoszkolnychplotekiopowieścimógłokazać
sięcenny.
Proszę,proszę,tożtonasznowybelferrzekła,gdyzobaczyła
mniebroczącegopokostkiwbłocie,zdużątorbąnaramieniu.Sama
próbowałaogarnąćchaoswogrodzie.Wodadokonaławnimsporych
zniszczeń.Płotodstronyulicyleżałzwalonyiprzygniecionygrubą
warstwąszlamu.
Teraztonic.Zobaczyłbyś,cotusiędziałorano.
Powódźnieocaliłateżniewielkiejkapliczki.FigurkaMatkiBoskiej
leżałanawpółzakrytajakimśzielskiem.Wrzuciłemtorbęnapiętro,
zakasałemrękawyiruszyłemnapomocswojejgospodyni.Deszczjuż
niepadał.Słońcewychyliłosięzzachmur.Wtedyjeszczemyślałem,
żewszystkosięjakośułoży.
2.
DyrektorMechposturąprzypominałzapaśnikainiemamtunamyśli
klasycznejodmianytegoszlachetnegosportu,araczejamerykański
wrestling.Mierzyłnapewnobliskodwóchmetrów,azasięgjego
ramionmusiałbyćporównywalnyzparametramigwiazdNBA.
Oceniającpowyglądzie,stanowiłabsolutneprzeciwieństwoznanych
midotąddyrektorówplacówekoświatowych.Jakonauczyciel
zośmioletnimstażemprzeżyłemwsumietrzechdyrektorów.Dwójka
pochodziłazgimnazjumnumerpięćdziesiątpięćwGdańsku,gdzie
zaczynałempracępostudiachikontynuowałemdoczerwcatego
roku;jedennatomiast,awłaściwiejednakierowałaprywatnym