Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Skądjesteś?zapytała,gdyzmierzaliśmywkierunkuwyjścia
zeszkoły.Unoszącesiępodsufitemkłębypapierosowegodymu
znaczyłyprzebytąkorytarzemdrogę.
ZGdańska.
Isprowadziłeśsiętutaj?Nagłowęupadłeś?Niemogłeśzahaczyć
sięwTrójmieście?
Taksięzłożyło,żewłaśnietegochciałemuniknąć.Aty?
Słupskodparła.Wspaniałemiastorosnącejbeznadziei.
Gdyopuściliśmyszkołę,mruknęłacośnapożegnanieiruszyła
wkierunkuschodówwiodącychkucentralnejczęścimiejscowości.
Bezwiednieodprowadziłemwzrokiem.Jednobyłopewne:
atrakcyjnanauczycielkawśródnabuzowanejhormonamimłodzieży
zwiastowałakłopoty.Obserwująctrzpiotkęwdyrektorskimgabinecie,
niedawałemjejszansnadotrwaniedokońcarokuszkolnego.
Zaciągającasięgrubymmarlborokobietawywróciłamojewyobrażenie
dogórynogami.Niezłaaktorka.
Skierowałemsiękuprzeciwległemuzejściu.Dorozpoczęciaroku
szkolnegopozostałytrzydni.
3.
PospotkaniuzMechemnaiwnieprzyjąłem,jestonniepodzielnym
władcąZespołuSzkółwSławinie.Błądnowicjusza.Życieszybko
nakierowałomnienawłaściwytor.
Podczasgdydyrektorprzekładałkartkinaswymwypolerowanym
orzechowymbiurku,pionkinaedukacyjnejszachownicyrozstawiała
jegożonaLaura.Wicedyrektor.
Jędza,Cholera,Gestapówatozasóbokreśleńusłyszanych
pozaledwiejednymdniupracy.Wszystkiepochodziłyzokolicpokoju
nauczycielskiego.
Niewartopodskakiwać,bocięzniszczytłumaczyłmiAndrzej
Detlaff,historyk,zktórymjużpopierwszymspotkaniunaradzie
pedagogicznejnawiązałemnajlepszykontakt.Zdrugiejstronynie
możeszbyćzbytmiękki.Zdominujecięizgnoi.Trzebawypracować