Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ4
Teściowieuparlisię,żeodwioząBeatęnalotnisko.Przezcałądrogę
wypytywalioszczegółyzwiązanezpobytem,warunki
zakwaterowania,okolicęiatrakcje,aonastarałasiępromiennie
uśmiechaćizentuzjazmemopowiadałaoluksusach,jakieprzygotował
dlaniejhotel,choćbyłojejprzykro,żeichokłamuje.Nalotnisku
uściskaliobojeiżyczyliszczęśliwejpodróży.Beatadziwniesię
czułapodbadawczymspojrzeniemteściowej,którawpatrywałasię
wnią,jakbypróbowałaprześwietlićjejmyśli.
Bawsiędobrze,kochanieszepnęła,całującnapożegnanie
iocierającłzy.Iwróćdonasbezpiecznie!
Dziękujęwamzawszystko!Pomachałaimiweszławtłum,nie
oglądającsięzasiebie.NalotniskuwrzuciładośmiecistarąkartęSIM
zeswegotelefonu.
Przeszłaprzezodprawęiwsiadładosamolotu,czującjednocześnie
lękiradość,niepokójiniedowierzanie,żetosiędziejenaprawdę.
Kuswojemuzdziwieniuprzespałaprawiecałyjedenastogodzinnylot,
więcpopodróżybyławypoczętaigotowadodziałania.Zgarnęłaswój
plecakztaśmybagażowejiopuściłaterenlotniska,kierującsię
wstronędworca.
Niemacozwlekać!
Początkowoplanowałazostaćnanocwmieścieizłapaćporanny
pociąg,aleskorowyspałasiępodczaslotu,postanowiłaodrazu
kontynuowaćpodróż.Miastoniewyglądałozresztązbytzachęcająco:
dużyruch,kłębyspalin,rozkrzyczaniulicznisprzedawcy.Nadodatek
upał,mimożedopierodochodziładziesiąta,jużmocnodawałsię
weznaki.
Beatabeztruduznalazładworzecikupiłabilet.Pociągmiał
przyjechaćzapółgodziny,więczaopatrzyłasięwkioskuwkolorowy
magazynikilkabatoników,poczymusiadłanaperonie.Zulgą
pozbyłasięplecaka,bokoszulkalepiłasięjejdociała.
Dobrze,żeścięłamwłosy,bobymsięterazugotowałapomyślała,
ocierającpotzczoła.Jestchybazeczterdzieścistopni.
Gdyzerknęłanaelektronicznywyświetlacznaperonie,przekonała
się,żeniepomyliłasięnaekraniemigałaliczbatrzydzieścisiedem.
Pociągwjechałnastację,wyrzucająckłębydymuirobiąctakihałas,
żeBeatamiałaochotęzatkaćuszy.
No,szczytnowoczesnejtechnikitoniejeststwierdziła,patrząc