Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dawnychlebodawca,choćtakbardzogoprzypominał.
Widzącjejzdumienie,mężczyznazreflektowałsię.
Uchyliłkapelusza,odsłaniającłysiejąceczoło,iskłoniłsię
nisko.
MarcinMuszyna.MarcinMuszyna,dousług
przedstawiłsię,rozpraszającostateczniewszystkiejej
obawy.Potemwskazałponadgłowamirajcówmiejskich,
którzyszliterazzwieńcemwśladzapowstańcami.
Mojamatka,otam,prosi,żebypanienkaraczyładonas
dołączyć.Bardzoprosi!
Józianadalniemogłaopanowaćzdumienia.Niktsię
dotąddoniejtakniezwracał!Spojrzaławewskazanym
kierunkuirzeczywiścieujrzałakucharcięmachającą
doniejenergicznieztłumu.Odpowiedziałatymsamym,
poczymwykorzystująckrótkąprzerwęmiędzy
delegacjami,przemknęłanadrugąstronętużprzed
czołemzbliżającejsięreprezentacjikrakowskichŻydów.
PoczciwaMagdalenaniewyglądaładobrze.Zpowodu
nadmiernejtuszyzawszemiałakłopotyzporuszaniem
się,puchłyjejnogiiszybkodostawałazadyszki.Teraz
wspierałasięnakuli,azrobieniekażdegokroku
wywoływałouniejgrymasbólu.
Abocośmiwkrzyżwlazłoiniechcewyleźć
odpowiedziałanapytanieJózi.Smarujęgęsimsadłem
iprzykładamskórkęzkota.Jeszczekilkadniiminie.
Mimocierpienianiezamierzałastracićulicznego
widowiska,naktórejejsynprzyjechałspecjalnie
zKrzeszowic.WzięławychodneuSobkiewiczów,
zpomocąMarcinajakośzeszłaposchodachidobrnęła
podBarbakan.Zchwilągdyostatnistrażakzniknął
wczeluściachBramyFloriańskiej,atłumgapiów
pospieszyłwśladzamundurami,pojawiłsięprzynichsyn
Magdaleny.