Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
apszczołyipasikonikitakimiłyrozgwarczynią,takbrzęczą
adzwonią!Zanicbymniechciałażyćzdalaodmegowrzosowiska!
Marysłuchałajejsłówzpowagąizdumieniem.Miejscowasłużba
wIndiachnicanicniepodobnabyładotutejszej.Tamcibyliuniżeni,
służalczyinieośmielilibysięnigdydopaństwaodzywaćsięjak
dorównychsobie.Biliimpokłony,nazywając„opiekunamibiednych”
iinnejeszczenadającimnazwy.Indyjskiejsłużbierozkazywano,nie
proszonoich.Niebyłozwyczajumówić„proszę”i„dziękuję”,aMary
biłaswąAyahpotwarzy,gdysięrozzłościła.Aterazpomyślałasobie,
coteżbytadziewczynazrobiła,gdybyjejdanopoliczek?Było
torumiane,pulchne,miłestworzenie,alemiaładziwnieenergiczne
obejścieipannaMaryzastanawiałasię,czyonabypoprostunie
„oddała”,gdybyjąuderzonowtwarzigdybyuderzającąbyłamała
dziewczynka.
–Dziwnajakaśzciebiesłużąca–rzekławyniośle.
Martausiadłanapiętachzeszczotkądoczyszczeniawręce
iśmiałasię,niezagniewanazupełnie.
–Dobrzetowiem–odparła,chichocząc.–Żebysamajaśniepani
byławMisselthwaite,tobymprzecieżipomocnicąpokojowejbyćnie
mogła.Możebymipozwolilipracowaćprzykuchni,aleniedoposługi
wpokoju.Zanadtojestemprostaimówićpięknieniepotrafię.Ale
todziwnyjakiśdom,choćtakiwielki.Rzekłbykto,żetuanidziedzica,
anipaniniema,ajenopanPitcheripaniMedlock.Jakjaśniepan
wdomu,toiwiedziećoniczymniechce,azresztąonciągle
wpodróży.TopaniMedlockzdobrociswojejdałamitomiejsce.Ale
mipowiedziała,żegdybyMisselthwaitebyłotakiejakinnedwory,
tonigdyniemogłabyprzypuścićmniedodworskiejsłużby.
–Czytybędzieszmojąsłużącą?–spytałaMary,tymsamym
wyniosłym,wIndiachnabytymtonem.
Martaznówzaczęłaczyścićkominek.
–Ja,proszępanienki,jestemsłużącąpaniMedlock–odparła