Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zgodnością.–Aonasłużyjaśniepanu,alejanibymamrobićrobotę
pokojowejipaniencetoiowousłużyć.Aleprzecieżpanienkanie
potrzebujeznówtakdużoobsługi.
–Któżmniebędzieubierał?–zagadnęłaMary.
Martaznówprzysiadłanapiętach,przyglądałasięMary,nie
rozumiejąc,wreszciezezdumieniemspytała:
–Topanienkasamaniepotrafi?
–Cóżtomaznaczyć?Nierozumiemcię.
–Chciałampowiedzieć,żepanienkachybaumiesamasięubrać.
–Nie–rzuciłaMaryzzupełnąpogardą.–Nigdywżyciunie
ubierałamsięsama.Ayahzawszemniecałąszykowałaodstóp
dogłów.
–Wtakimraziewielkiczas,żebysiępanienkanauczyłasama
torobić–rzekłaMarta,niezdającsobiesprawyzeswego
zuchwalstwa.–Trzebabyłomłodziejzacząć.Topaniencedobrze
zrobi,gdysamakołoswoichrzeczypochodzi.Mojamatkatozawsze
siędziwuje,żedziecibogatychpaństwaniesądocnagłupie,kiedy
odmaleńkościniańkijemyjąiubierają,inaspacerprowadząjak
telalki!
–WIndiachpanujązupełnieinnezwyczaje–rzekłaMary
pogardliwie.Jużjejtogderaniekościąwgardlepoczęłostawać.
LeczMartaniełatwosiępeszyła.
–Hm,jazarazspostrzegłam,żetotamcałkiemmusibyćinaczej
–odrzekłaserdecznie.–Ajamyślę,żetowszystkoprzezto,żetam
tyletychczarnych,zamiastpoczciwychbiałychludzi.Jakusłyszałam,
żepanienkazIndiiprzyjeżdża,tomyślałam,żepanienkateżjest
czarna.
Marywściekłaażusiadłanałóżku.
–Co!–zawołała–Co!Myślałaś,żejestemHinduską!Ty…
tycórkoświni!