Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Leczniktsięniezjawiał,apodczasgdydziewczynkależała,
wyczekując,domcałyzdawałsięzapadaćwcoraztogłębsząciszę.
Usłyszała,żecośsięczołgapomatachnapodłodzei,spojrzawszy
wdół,ujrzałamałegożółwia,pełznącegowzdłużmuruipatrzącego
naniąoczkamijakbrylanty.Niezlękłasięwcale,gdyżwiedziała,
żetoniewinnestworzonko,którejejkrzywdyniezrobi,atymczasem
żółwikzdawałsięśpieszyć,bysięjaknajprędzejzpokojuwydostać.
Wyśliznąłsięwreszcieprzezszparępoddrzwiami.
–Jakżejestcichoispokojnie!–rzekładosiebie.–Zdawaćbysię
mogło,żepróczmnieiżółwiawcałymdomunikogoniema.
Wtymsamymmomencieusłyszałakrokiwogrodzie,następnie
nawerandzie.Byłytoenergicznemocnekrokiipochwilikilku
mężczyznweszłododomu,rozmawiającprzyciszonymgłosem.Nikt
niewyszedłnapowitanie,niktdonichnieprzemówił,aonizdawalisię
otwieraćjednedrzwipodrugichizaglądaćdopokoi.
„Cóżzaspustoszenie!–usłyszałaMary.–Takaśliczna,urocza
kobieta!Sądzę,żeidziecko;bosłyszałem,żemiałacóreczkę,choć
niktjejnigdyniewidział”.
Marystałapośrodkuswegopokoju,gdykilkaminutpóźniejdrzwi
doniejsięotwarły.Wyglądałanabrzydką,niesfornądziewczynkę,
adrżałaprzytymzgłoduioburzenia,żeoniejtakniegodziwie
zapomniano.Pierwszy,którywszedł,byłtostarszyoficer,którego
Marywidziałaniegdyśrozmawiającegozojcem.Wyglądał
nazmęczonegoiwzruszonego,alegdyspostrzegłMary,taksię
przeraził,żeliteralnieodskoczyłwtył.
–Barney!–wykrzyknął.–Tutajjestdziecko!Zupełniesame
dziecko!Wtakimmiejscu!Namiłośćboską,ktoto?
–JestemMaryLennox–rzekładziewczynka,prostującsię
sztywno.Pomyślałasobie,żetenpanjestbardzoniegrzeczny,
ponieważdomjejojcanazywa„takimmiejscem!”.–Zasnęłam,gdy
wszyscychorowalinacholerę,iwłaśnieterazsięobudziłam.Czemu