Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2
ObudziłmniegłosErin.
JacquelineWallace,ruszwreszciedupęzłóżkaiidź
ratowaćwłasnąśrednią.Nalitośćboską,gdybym
tojapozwoliłafacetowizniszczyćswojąpozycję
nastudiach,togadaninieniebyłobykońca.
Wydałamprotestacyjnypomruk,alewystawiłamnos
spodkołdryizerknęłamnanią.
Jakąpozycjęnastudiach?
Stałazrękaminabiodrach,owiniętaręcznikiem,
najwyraźniejdopierocowyszłaspodprysznica.
Ha,ha,ha.Bardzośmieszne.Wstawaj!
Pociągnęłamnoseminawetniedrgnęłam.
Doskonalezaliczyłamwszystkieinneprzedmioty.Nie
mogęzawalićtegojednego?
Rozdziawiłausta.
Czytyniesłyszyszsamejsiebie?
Słyszałam.Ibyłamrówniezdegustowanatymżałosnym
rozczulaniemsięnadsobą,jakErin.Możenawetbardziej.
AleperspektywasiedzeniaobokKennedy’ego
nawykładachtrzyrazywtygodniuwydawałamisięnie
dozniesienia.Niewiedziałam,czyświeżoodzyskaną
wolnośćpojmowałjakonieograniczoneprawo
doflirtowaniaipodrywaniawszystkichdziewczyn.Nie
chciałamtegowidzieć.Jużsamowyobrażaniesobie
takichscenprzekraczałomojąwytrzymałość.
Jakaszkoda,żenamówiłamgo,byśmyrazemchodzili
natewykłady.Podczaszapisównajesiennysemestr,
zapytałmnie,dlaczegowłaściwiewybrałamekonomię
przecieżtenprzedmiotniebyłwymagany
namuzykologii.Ciekawe,czyjużwtedyprzeczuwał,
żenaszzwiązekdobiegakońca?Amożejużwiedział?
Niemogę,Erin.
Możeszipójdziesz!Zerwałazemniekołdrę.