Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
świadczyłotym,żeskórarzeczywiściezostałaprzecięta.
–Wiedziałam–mruknęłampodnosemiotworzyłam
drzwiczki.
Przezparęnastępnychsekundbyłamtak
zdezorientowana,żeniedocierałodomnie,cosiędzieje.
Wjednejchwiliotwierałamsamochód,awnastępnej
leżałamnasiedzeniutwarządodołu,unieruchomiona,nie
mogącoddychać.Daremniepróbowałamsiępodnieść,
przygniatałmniejakiśdużyciężar.
–Tendiabelskistroikpasujedociebie,Jackie.–Głosbył
bełkotliwy,aleznajomy.
Pierwszamojąmyśląbyło:„Nienazywajmnietak”.
Zapomniałamjednakotychprotestach,gdypoczułam
zezgrozą,żektośpodciągamoją,jużitakkróciutką
sukienkę.Miałamzupełnieunieruchomionąprawąrękę,
wciśniętąpomiędzyoparcieaboktułowia.Lewądłoń
położyłampłaskonasiedzeniuoboktwarzyipróbowałam
siępodnieść,alenapastnikzdjąłłapęzmojegouda
izacisnąłmipalcewokółnadgarstka.Krzyknęłam,kiedy
wykręciłmirękędotyłu.Przedramieniemprzycisnął
górnączęśćmoichpleców.Niemogłamsięruszyć.
–Złaźzemnie,Buck.Puśćmnie.–Mójgłossię
załamywał,alestarałamsięmówićstanowczo.Jego
oddechcuchnąłpiwem,apotczymśmocniejszym,
zaczęłomisięzbieraćnawymioty.
WolnarękaBuckawróciłanamojeleweudo,
aonprzesunąłsięileżałterazcałymciężaremnamoim
prawymboku.Drzwiciężarówkibyłynadalotwarte,
amojestopywystawałynazewnątrz.Próbowałamzgiąć
kolanoiwsunąćnogępodsiebie,aleonsiętylkośmiał
zmoichżałosnychwysiłków.Gdywsadziłmiłapęmiędzy
nogi,krzyknęłamipróbowałamjezłączyć,alebyłojuż
zapóźno.Szarpałamsięiwyrywałam,żebygozsiebie
zrzucić,alewkońcudotarłodomnie,żeniemamznim
szans,więczaczęłambłagać.
–Przestań,Buck.Proszę.Jesteśpoprostupijany,jutro
będziesztegożałować.O,mójBoże
…
Wepchnąłkolanomiędzymojenogi,poczułam
nabiodrzepowiewchłodniejszegopowietrza.Potem