Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
odziesiątej.
Bentylkowzruszyłramionamiizniknął,jakbybyłomuwszystko
jedno,czyliprawietakjakzawsze,alemamaokazałasięznacznie
lepiejpoinformowana.
–Powiedziała,żejejstarszybratnaprawiłwkońcusamochód
ipodrzuciłjąwdrodzedopracy.Ruszajsię,skarbie,bozjemy
śniadaniebezciebie.
Spojrzałamnaswojeodbiciewlustrze,przygładziłamrozczochrane
włosyipróbowałamsobieprzypomnieć,czySophiekiedykolwiek
wspominałaotym,żemabrata.
–Dziwne–mruknęłampodnosem.Wstałamizarazsiępotknęłam
ostertęubrań,atracącrównowagę,wpadłamnakrzesłoobrotoweprzy
biurku,któredostałamodtaty.
–Inalitość–dodałamama.–Posprzątajtutrochę.
Ogarnęłamsiębłyskawicznie.
Coprawdarozczesywaniewłosówzajmowałomisporoczasu–
gdybymztakąsamązapalczywościąszorowałazęby,topewniejuż
dawnobyłybyprzezroczyste–alepokilkuminutachzbiegłamnadół
zwartaigotowa.Odrazuzałożyłamciuchynatrening:wysokiebiałe
skarpetki,luźnespodenkisięgającetrochęponiżejkolan,sportowy
stanik,obszernączerwonąkoszulkęzmoimnazwiskieminumerem.
Nagłowęwsunęłamczapkęzdaszkiem.Plecakzbutami,kijem,
rękawicąiochraniaczamimiałamprzerzuconyprzezramię.
Powitałymniedźwiękimuzykizradia.Benzrobiłgofry.Jeżelijego
obecność–pozatym,żeuszczęśliwiałmamę–wnosiłacośważnego
domojegożycia,tobyłytogofry.Robiłjenaprawdęnieźleichoćnie
umywałysiędonaleśnikówmojegotaty,itakjebardzolubiłam.
Zawsze,gdyjeprzygotowywał,przypominałtrochęszalonego
naukowca,któryniedokońcawie,corobi,alenadrabiaentuzjazmem.
–Dlaciebiezrobiłemnamlekubezlaktozy–oznajmiłnamój
widok,stawiająctalerzzgoframinawielkimdrewnianymstole,przy
którymjadaliśmywtygodniu.
–Dzięki–odparłam,rzuciłamplecakobokkrzesłaiusiadłam
naprzeciwkoSophie.–Hejka!Coturobisztakwcześnie?
Mojanowaprzyjaciółka,ubranawtakiesameciuchyjakja,