Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział4
Monika
Alektaktrzasnąłdrzwiami,żeszybyzadrżały.Nigdy
niewidziałamgotakwzburzonego.Chybajednak
przesadziłam.Tofakt,ostatniowogólesięmiędzynami
nieukładało,botamaskaradamęczyłamnie
niewymownie.Chciałambyćsobąirobićto,
nacomiałamochotę.Chciałambyćwulgarnaichamska,
kiedypotrzebowałamwyładowaćswojefrustracje,
wyrzucićzsystemuadrenalinę.Chciałamkokietować
izwracaćnasiebieuwagęotoczenia.Chciałamfaceta,
przyktórymniebędęmogłanadsobązapanować,który
pozbawimnierozsądku,aczasemniebędzienawet
czekał,powiemtak!Niewiedziałam,czyzAlkiem
towogólemożliwe.Nieukrywam,liczyłamnato,
żeprędzejczypóźniejwyjdęzeswojejskorupkiipokażę
sięAlkowiwcałejkrasie,aleimdłużejznimbyłam,
imbardziejgopoznawałam,tymwiększemiałam
wątpliwości,czypodobałabymusiętakaodsłona.Ajakoś
niemogłambyćtaka,jakąonmniewidział.Męczyłamsię
wtejroli.
PotrzebowałamAlkadotego,abydałmidachnad
głowątobyłonajważniejsze.Alelubiłamteż,jakmnie
rozpieszczał,jaksięomnietroszczył,lubiłamgrzaćsię
wjegocieple.Niemniejmusiałamprzyznać,
żegowykorzystywałam.Onbyłpoprostuzbytuczciwy,
zbytidealny,zbytuczuciowy,zbytdobry,bymmogła
przynimbyćsobą.