Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wnimdziuręiniejakowbrewsobieżywiła
dopracodawczynicałągamęchwilamiskrajnychuczuć.
Alenapewnoniemożnabyłopowiedzieć,żetajestjej
zupełnieobojętna.Onie.Jeśliwstrętmieszasię
zewspółczuciem.Ażalzezłością.Radośćzirytacją.Nie,
wtakimprzypadkuoobojętnościmówićniebyłomożna.
Najpierwten,pożalsięBoże,żigolozacząłprzychodzić
dodomuwkoszulachuwalanychwścieklebordową
pomadką.Nodoczegotopodobne?Ażtakbardzomiał
wnosieto,coonasobiepomyśli?ToznaczyMarzena,
boKlaudynyMateuszunikałjakognia,schodziłjejzdrogi
iwogólezdawałsięniewidzieć.Chociażwiadomo,
trudnobyło.Mógłzachowaćjakiekolwiekpozory,
próbowaćdoczyścićkoszulęalbowyrzucićjąnawet
wcholerę,staćgobyłonatysiącenowych,brakutej
jednejniktbyprzecieżniezauważył.Onnatomiast
ostentacyjnierzuciłjąnapodłogęłazienki,jakbychcąc
daćwszystkimdozrozumienia,żejemuwolno.
Wolnomuzdradzać.Oszukiwać.Kłamać.
Wzdrygnęłasię.Okropnytyp.Zrodzajugładko
ulizanych,śliskich.Takich,cotomiękkowchodząkomuś
pochlebstwamidotyłkaijeszczebardziejmiękko
wychodzą,takmiękko,żepewnieniesposóbzauważyć.
Bezżadnychkantów,bezcharakteru.Alboinaczej
–zcharakteremzmiennymwzależnościodpotrzeb.
Autobuszakołysałsięlekko,poczymgwałtownie
zahamował.Stojącypasażerowiepoturlalisiędoprzodu,
wpadającjedennadrugiego,ktośprzeklął,ktośinny
przeprosił.Onazaśpoprawiłatorbęnakolanachiwsunęła
sięgłębiejwkrzesło.Kierowcazdonośnymtrąbieniem
wznowiłpodróż.
DziękiBogu,nicsięnikomuniestało.
Klaudynaostatniozapytałaporazkolejny,czymożna
zmienićfirankiwmałympokojusąsiadującymzsypialnią.
Odtylulatściągałaiwieszałanapowrótjasnobeżowe,
zwyrysowanymiradosnymisłoneczkami,kwiatami,tęczą