Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
imałymisłoniamiwróżnychkolorach.Koloryzbiegiem
latzbladły,sprałysię.Powzorachzostałniewyraźnyślad,
jakbywspomnienie.Dobrzebyłobyzmienić,tymbardziej
żeoczekiwanymieszkaniectegopokojunieprzespałani
jednejnocywswoimłóżeczku.
AleMarzenakategoryczniezabroniłaipoprosiła,żeby
dotegonarazieniewracać.
Corokutakbyło.
Odmomentu,kiedytotamwłaśnieKlaudynaznalazła
pojękującąnapodłodze.Trzymałasięzabrzuch
iwoczach,którezwróciłananią,rysowałosię
niezrozumienie,przerażenie,ból.Wszystkonaraz.Nie
pomogłotamowaniekrwi,niepomógłlekarz,którysię
zjawiłprawienatychmiast.Zapóźno.
KilkatygodnipotymMarzenazapakowałasię
dosamochoduipowiedziałamężowi,żejedzie
docentrumodnowy.Alewtymcentrumnieodnowilijej
twarzyaniniezadbalioskóręnabrzuchuczyudach.Nie
poddaliżadnymupiększającymzabiegom.Nawyraźne
życzeniekobiety,podpartedodatkowoumieszczeniem
wwywiadzieinformacjioobciążeniugenetycznym,
usunęlijejobajajniki.
Dlaczego?odważyłasięzapytaćpopowrocie.
Przecieżnicniestałonaprzeszkodzie,żebyspróbować
ponownie.Obojejesteściemłodzi.Ciążamogłabyć
odsamegopoczątkuprowadzonapodnajściślejszą
zmożliwychobserwacją.Dlaczego?
WbijaławMarzenęuparty,nierozumiejącywzrok.
Tazaśuśmiechnęłasiękrzywo.
Po…poronieniuniewiedziałam,wjakimżyję
właściwieświecie.Cosięstałoidlaczego.Czułam
wsobiepustkę,jakbym,niewiem,jaktoująć,nie
pozwoliłakomuśwykształcićsięnatyle,żebystałsię
samowystarczalny.
Wiem,widziałam,żepanicierpi.Ale…
Niema,Klaudyna,żadnego„ale”.Niemainigdynie