Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żetutajnaprawdęniemaczegoszukaćiniechboski
gniewlepiejskierujegdzieindziej.
Niktjejwtedywcałymzamieszaniuniezauważył,tak
jakbystałasięniewidzialna.Domomentu,gdyniebo
naglepojaśniałorozjarzonymblaskiemipioruntrafił
wstojącąnieopodalsosnę.Donośnytrzasknagle
zaświdrowałjejwuszach,przycisnęłamocnodłonie
poobustronachgłowy,niepomogło,bodźwiękrozlegał
sięjakbypodnimi,przetaczałpodjejczołem,uderzał
wskronieodśrodka,próbującsięwydostać.Zupełnie
nieświadomieotworzyłausta,próbowałasięporuszyć,ale
nogiwydawałysięprzyklejonedoziemi,każdaważyła
natyledużo,żeniechciałysięunieśćaniomilimetr,
codopieromówićozrobieniujednego,choćby
iniewielkiegokroku.Cośzatrzeszczałozłowieszczo,
zdrzewaposypałysięgałęzieiMarzenawostatniejchwili
przedrunięciemnaziemiękoronydrzewapoczuła,żecoś
unosi,porywazesobąiciągniewbezpieczniejsze
miejsce.Wpierwszejchwili,otumanionałoskotem,
pomyślała,żetosamprorokschyliłsięponiązeswej
podniebnejkarocy,żeporywajakotę,któraniebała
sięspojrzećmuwoczy.Aleramionabyłyznajome,
zapachkojący,ojciecprzycisnąłmocnodopiersi
izaniósłwbezpieczneprogidomu.
Albonaprzykładświętymikołaj,którywcaleawcale
naświętegoniewyglądał.Rozwalonywielkimcielskiem
nakrześleodczasudoczasuśmiałsięrubasznie,agdy
sadzanomunatłustychkolanachkolejneonieśmielone
dzieci,łaskotałjebrudnym,wielkimpaluchem,żebytylko
zmazaćzmałychtwarzytoprzestraszonespojrzenie,
żebynazdjęciachutrwaliłsięradosnyuśmiech.
Przyglądałasięjegozabiegom.Patrzyła,jakdłonie
cojakiśczasprzesuwająsięposkołtunionejbrodzie,
czarnypasekwcinasięmocnowtłustybrzuch,dzieląc
godokładnienadwiewylewającesiępoobustronach
części.Niemógłbyćprawdziwy.Aniteżniemiałprawa