Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Przypinamrowerpoddomemiwpadamdośrodka.Pachniejakąś
zapiekanką(boktóżniemiałbyochotynazapiekankępodczasfali
upałów?).Spóźniłamsię.Tonapewnopoprawimamiehumor.
–Przepraszam!–mówięgłośno.Możepowinnamdodać:
„usnęłamposeksiezFerdym”,żebyjużnaprawdęichdobić.
–Pospieszsię!–wołatatazkuchni.–Kolacjaciwystygnie.
Zrzucamtrampkiiprzechodzęprzezsalon.Jużjedzą.Wdomu
Novakówkolacjanieczekananikogo.
–Och,patrzcie–prychaMilos.–TożtoCaraDelevingne.
–Czytomiałabyćobraza?–pytam,zajmującswojemiejsce.
–Przestańcie,zanimzaczniecie–ostrzegaojciec.
Pochylamsięidajęmucałusawpoliczek.
–Cześć,tatusiu.–Wiem,żetostereotyp,alezawszebyłam
córeczkątatusia.Niewżadenobleśnysposób,oczywiście.
–Cześć,guziczku,jakcidziśposzło?
Patrzęnamamę,któranaglewyjątkowozainteresowałasię
szparagiem.
–Chcąpodpisaćzemnąkontrakt.
Topotacieodziedziczyłam„lodowate”(określenieSabah,nie
moje)niebieskieoczyiniemalczarnewłosy.Tataspoglądanamnie
spodgrubychczarnychbrwi.
–Aczegotychcesz?
–Zoran–przerywamama.–Onamaszesnaścielat...
–Jestwystarczającodorosła,bymiećwłasnąopinię.
Mamamilknie.
–Najwyraźniejimsięspodobałam.Uważają,żemogębraćudział
wpokazachmodyiedytorialach.Tochybatakieartystycznesesje
zdjęciowedoczasopism.O,pieczoneziemniaczki!–Wrzucam
jednegodoust.Umieramzgłodu.