Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–stwierdzabezkrztynyosądu.–Jarobiętaksamo
zsiostrąbliźniaczką.
Byłoblisko.Gdybymwtymmomencieumarłitrafił
donieba,napewnoprzywitałobymnietamdwóch
Valentinów,anieValentinoijegosiostra.Iwtedynie
musielibyśmywalczyćzDalmąojegouwagę–każde
znasmiałobyswojegoValentina,byżyćdługo
iszczęśliwie.Wzaświatach.
JednakValentinomasiostrębliźniaczkę,więcwalka
trwa.
–Igdzieonaterazjest?–pytam.
–ScarlettjestwdomuwArizonie.
Wdomu.Czyliontutajniemieszka.
Iwłaśniedlategoniemasensuwybiegaćzbytdaleko
myślami.
Jakopisarzzawszeopowiadamhistorie,jeszczezanim
siędowiem,oczymsą.Dajęsięponieśćizmieniam
słowawzdania,zdaniawakapity,akapitywrozdziały,
arozdziaływromanse.Możetodziaławprzypadku
powieści,jednakwżyciufolgowaniewyobraźnimożesię
skończyćzłamanymsercem.
–Szkoda,żeprzegapitakąimprezę–rzucam,starając
sięniedaćposobiepoznać,jakijestemzdołowany.
Naprawdęmuszęprzestaćażtakszybkosięangażować.
–Właściwietojestnatakiejsamejimprezie,tylko
wPhoenix,irobitamzdjęcia.Jutromaprzylecieć
nanowojorskieprzygody.
–Jakdługozostajeciewmieście?
–Taksięskłada,żewłaśniesięprzeprowadziłem
–odpowiadaValentinoijeszczerazrozglądasiępoTimes
Square.
Potychsłowachmojeserceprzyśpiesza.
Atakżeprzezto,żeonznowusięuśmiecha.
Valentinomawsobietenblaskszczęścia,jakibije
odświeżoupieczonychmieszkańcówNowegoJorku.Kto