Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Astaroth?–zapytał.
–Ha!Próbujeszodgadnąćmeimię?–Demon,chwiejącsię
wpożyczonymciele,stanąłnapociemniałychliściach.–Powodzenia.
Niewidzianomnienatejpłaszczyźnieistnieniaoddwóchstuleci.
Cóż,stwierdziłAnkou,totrochęzawężawybór.
Demonzacisnąłirozprostowałpięści.Zamrugałmartwymioczami
iwysunąłjęzykjakwąż.Kulapulsującegomrokupojawiłasięwjego
dłoni,ciemniejszaniżotaczającaichnoc.Apotemwzleciałnad
ziemię,unoszącsięwcieleuzdrowicielki,brudnegołestopyledwie
muskałyliście.
–Anamalech?–próbowałdalejAnkou.–Sabnok?
Demonrzuciłkulę,rozprostowującprzytymrękębardziej,niż
powinnotobyćmożliwe.Ankouwykonałunik,apocisktrafił
wdrzewozajegoplecami.
–Vox?–zgadywał,kiedyliścieopadłyizamieniłysięwpył.–
Namtar?
Pyłzacząłwirowaćwokółpolany.Zgęstniałtak,żeczerństałasię
nieprzenikniona,ademonrozpłynąłsięwniejcałkowicie.Ankou
zobaczyłkształtywirującewokółniegowczarnejbarierzejakrzeźby
zdymu:paszczeikły,łapyiszpony,cieniste,powykręcanecielska,
którewiłysięisięgałykuniemu,aleznałjużtęszopkę.Apotem
ciemnośćsięcofnęła.Wyrosłaprzednimjakgęstachmura,wielka
izłowieszcza.Wyczułcośzaplecami,alezanimzdołałzastawićsię
mieczem,demonzmaterializowałsięiprzystawiłmudogardładługi,
ostryszpon.
–Naimięmi…–wysyczałmudoucha–…Moloch!
Brutalnymszarpnięciemdemonzerwałmuzgardławarstwę
bandaży,tnącgłęboko.ZżyłAnkoutrysnęłakrew,czerwona
iparującawnocnympowietrzu.Poczuł,jakciepławilgoćzalewa
muszyję,izacisnąłmocnopowieki,wbrewwszystkiemumając
nadzieję,modlącsięocud…