Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Młodakapralsiedzącazabiurkiemwstałanamójwidok,prostując
plecy.
–Kapitanczeka…–zaczęła.
–Znamdrogę–warknęłam.
Zapukałamdodrzwiizastygłam,oczekującnapozwolenie.
–Wejść!–odezwałsięgłospodrugiejstronie.
Nacisnęłamklamkę,weszłamdośrodkaiodezwałamsię
wyuczonymgłosem:
–Paniekapitanie,sierżantPhilips,meldujęsię.
–Zamknijdrzwi,Philips,isiadaj.
Posłuszniezrobiłam,ocoprosił.
Usiadłamnaprzeciwkowielkiegobiurkaispojrzałamtwardo
wbłękitneoczy.
–Takchcesztorozegrać?–odezwałsiędużocieplejniżjeszcze
przedchwilą.
–Totymnietuwezwałeśjakswojegopsa.–Wzruszyłam
ramionami.
–Boniechciałaśsięzemnąspotkać.–Wyszedłzzabiurka
istanąwszytużprzedemną,oparłsięonie.
–Nicsięwtejkwestiiniezmieniło.–Odchyliłamsięnakrześle.
–Dostałeśmojąprośbęozwolnieniezesłużby?
–Dostałem–westchnął.–Kurwa,Hope,porozmawiajzemną.
–Przeczesałdłońmikrótkoprzystrzyżonewłosy.–Skądtakadecyzja?
Przecieżsłużbawarmiitobyłotwojemarzenie.Mieliśmyplany…
–Ian–niemiałamsiłyznowuwałkowaćtegotematu–przecież
jużotymrozmawialiśmy.ArmiatobyłomarzeniemojeiSary.
–Pokręciłamlekkogłową.Wymawianiejejimienianadalsprawiało
miból.
–Jejjużniema–oparłdłonienaoparciachkrzesła–aletyjesteś!
Żyjesz!Musiszruszyćdalej!