Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Hope–jęknął–tojestwpisanewzawódżołnierza.To…
–„To”?Powiedzmi,Ian,aletakszczerze:wysłałeśnastam
potym,jakwieczoremrzuciłamciwtwarz,żeniechcę,aby
ktokolwiekplotkowałotym,żemamuciebiefory,bomnieposuwasz.
Spójrzmiwoczyipowiedz,żebyłoinaczej.Żetwojadecyzjaniebyła
napokaz,bochciałeśmicośudowodnić!
Jasnoniebieskieoczyrozbłysłygniewem,apełneustazacisnęłysię
wwąskąkreskę.
–Czyjasiękiedykolwiekprzejmowałemtym,coludziegadają?
–wycedził.
Milczałam.
–Odpowiedzmi,Hope?Czykiedywszedłemwnaszukład,
ryzykując,żemnieprzeniosą,gdyprawdawyjdzienajaw,
przejmowałemsięplotkami?Nie.Postawiłemwszystkonajednąkartę.
Naciebie.Nanas.–Ująłmniezaramiona,wbijającwemniewściekłe
spojrzenie.–Więcniezrzucajnamniewinyzato,cosięstało.
Miałyściecholernegopecha.Tosięzdarzanamisjach.Iniebędę
przepraszałzato,jakiedecyzjepodjąłem.
Opuściłamgłowę.Umysłrozumiałjegoargumenty,ale
roztrzaskanenakawałeczkiserceniechciałoprzyjąćtego
dowiadomości.
–Toboli,wiesz?Takcholernieboli.
Odsunąłsięodemnieispojrzałzesmutkiem.
–Mamnadzieję,żekiedyśmiwybaczysz,Hope.
–Czasjestnajlepszymlekarstwem,Ian.Możezajakiśczasbędę
wstaniepatrzećnaciebietakjakkiedyś,nieczująctego,cowtej
chwili.
Wpatrywałsięwemniebezsłowa.Wiedziałam,żeto,cousłyszy,
sprawimuból,alezasługiwałnaprawdę.
–Powodzenia,Philips.