Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pytałemciągledalej.Ziemia,drzewo,potemjeszczety…
Toitamto,nakładającesięnasiebieiporuszającesię
wrazzpodmuchamiwiatruwustach.Rozchodzącesię
okręgi,odwąskiego„to”doszerokiego„tamto”…Czasem
nawettakwielkiejakcałymójświat.
Terazznamjużprawiewszystkiesłowa,których
potrzebujęwżyciu.Ważne,żedziękinimmożnamierzyć
mojekurczącesięciało.Gdymówimyowietrze,
wyobrażamysobie,jakwyrywasięonczteremstronom
świataiwolnywiejewtysiącuróżnychkierunków.Gdy
mówimyozdradzie,wodzimywzrokiemzacieniem
krzyża,wydłużającymsięwrazzzachodzącymsłońcem.
Kiedycięwołam,tojakbymoceniałgłębokośćszczeliny
lodowejprzykrytejpłaskąwarstwąśniegu.Tojednak
jednaznajtrudniejszychrzeczynaświecie.Bowiatr
ciąglewieje,ajaodchwilinarodzinanirazuniebyłem
młody.Zupełnietakjaksłowa.
Porazpierwszyrozmawiałemzeświatemwmałejwiosce
głębokowgórach,gdziewodajestczysta.Tamgdzie
strumieńrozdzielasięnawieleodnóg,krążyiłączysię
zpowrotem,tamwłaśnienauczyłemsię,jakmam
naimię,istawiałempierwszekroki.Wtrzylata
przeszedłemodgaworzeniadoprostychzdań.Przezten
czasopiekowalisięmnąrodzice.Ludziewwioscesami
uprawialiiwytwarzalito,cobyłoimpotrzebne.Otaczały
mnieproste,pierwotnesłowaodnoszącesiędosamego
życia.Poznałempóźniejkuzyna,którywychowałsięprzed
telewizorem.Mówilionim,żejegopierwszesłowa
brzmiały„eldżi”(LG)…Rodzicemartwilisięomnie,
boniemówiłemprawienic.Mamazastanawiałasię,czy
cośzemnąnietak,ipytałainnychozdanie.Tata
wychodziłcichodopracyitłumaczył,żedzieciwtedy