Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
podgranicęzKambodżą.Chybamyślał,żebędzieszniezłą
przykrywkądlatejeskapady–LuziLuspojrzałananiego
zezdziwieniem.Zacisnęłaustaisłuchaładalej.–Natejłodzimusiała
byćniezłailośćmetamfetaminy.Niewiedziałaś,żemaztym
problem?
–Nieinteresująmnieproblemyinnychludzi–prychnęła.–Ma
mójtelefon.
–Kupiszsobienowy.Odpuść–westchnął,drapiącsięzauchem.
–Janigdynieodpuszczam–stwierdziłaLuziLuipoprosiła
okolejnykieliszek.Barmannalałijej,isobie.Tymrazemwypiła.
–Aha,bymzapomniał–powiedział,pukającsięręką
wwytatuowanąłysinę.–Czekaj…–odwróciłsięiwyjąłzardzewiałą
pineskęzbarowegosłupka,uwalniającprzyszpilonąkopertę.–Todla
ciebie.
Zdziwionawyjęłazrudejkopertyrównierudąkartkęizaczęła
czytać.Gdyskończyła,przekręciłagłowę,spojrzaławgóręizaczęła
intensywniemyśleć.Nadniądyndaładekoracjazponawlekanych
nasznurkizardzewiałychkapsliodpiwa.Aleniewidziaładekoracji
aniniesłyszałajazgotliwychdźwięków,intensywniemyślała.
*
NadmazurskąKrainąWielkichJeziorzapadałzmierzchisypałśnieg.
Lecącezniebabiałepłatkilepiłysiędozmarzniętejziemilub
rozpuszczaływwielkichstawachpełnychjesiotra.Wrezydencji
nawzgórzupaliłosięświatło.
Niebieska,zimnapoświatamigającegokomputerapadałanatwarz
starszej,drobnejkobiety,któramiarowostukałapalcamioblat
mahoniowegobiurka.Zadbanepaznokciewybijałyjednostajnyrytm,
domomentu,wktórymjedenzpierścionkówprzekręciłsięoczkiem
downętrzadłoni.Wytrąconazzamyśleniakobietaodwróciła
pokaźnychrozmiarówbursztyn,odgarnęłapalcamisrebrzystosiwe
włosyikliknęławklawiaturę.
TwarzLuziLuzniknęłazwielkiegoekranu.Zostałotylkomałe
zdjęciewkółeczkuistreszczonedane:ileosóblubi,ileśledzi,ile
obserwuje.Mottoświadcząceouwielbieniudlażycia,podróżowania,
łacińskasentencja:navigarenecesseest,viverenonestnecesse1,kilka
serduszekiparęsłówobrakuchęcidojakichkolwiekkompromisów.
Kobietaodepchnęłasięodblatu.Kółkagabinetowegofotela