Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Kolejna?Wjegogłosiedałosięsłyszećśmiech.
Chłopakznówzłapałmniezanadgarstek.
Spoko,zostań,ajaodprowadzęrzuciłdokolegiprzezramię
ipociągnąłmniewstronębudynku.
Dziśtylkoostrzeżenie,alenastępnymrazemsamabędzieszsię
tłumaczyćprzeddyrektorkąmruknąłdomniechłodno.
Pocowłaściwietorobisz?zapytałam,bonaprawdętegonie
pojmowałam.Pilnowałbramyniczymwięziennystrażnik,
ajednocześniepostanowiłmipomóc.
Obejrzałsięnamnieichrząknął.
Większośćzachowujesiętaksamo.
Świetnie.Właśniepowiedziałmiwtwarz,żebyłamtakajak
wszyscy.Nieuważałam,żetocośzłego,alejemuchodziłooto,
żeokazałamsięsłaba.Byłamwściekła.
Przezresztędrogimilczał,ajaskupiałamsięwyłącznienabólu
wręce.Popatrzyłamnawolnądłońidojrzałamkrewsączącąsię
zrozcięciaponiżejkciuka.Szarpnęłam,zatrzymującchłopaka.
Obejrzałsięnamnie,awidząc,żeoglądamswojąrękę,teżnanią
spojrzał.
Choleramruknąłpodnosemniewyglądatonajlepiej.
Podniósłnamniewzrok.Maszwpokojuapteczkę?
Pokręciłamgłową.Znowupomamrotałcośpodnosem,apotem
pociągnąłmniezasobą,alejużdelikatniej.
Wporządku,pójdziemydomnie,bopielęgniarkiraczejnie
ucieszymójwidok.
Niewiedziałam,cotomiałoznaczyć,aleniedopytywałam.
Wswoimpokojunawetniemiałabymczymtegoopatrzyć.Nie
zabrałamzesobąpraktycznieniczego.Iteraz,ponocy,pewnietrudno
byłobymitrafićdołazienki.