Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział3
Obudziłymnieczyjeśpalce,którebawiłysięmoimiwłosamiiciągnęły
zaichkosmyki.
–Wstawaj,królewno–wymamrotałichwłaściciel.–Czaswracać
dopokoju.
Zamrugałamparokrotnie,dopókimójwzroksięniewyostrzył.Tuż
przedsobązobaczyłamczyjąśtwarz,którąszybkorozpoznałam.
Zerwałamsięzłóżkajakoparzona,odgarniającnerwowoposklejane
włosy.
–Cholera,przepraszam.Zasnęłam?
Pokiwałgłową,nawetsięnieuśmiechając.
–Któragodzina?–dopytałamgorączkowo.
Nazewnątrzwciążbyłociemno,alepalącasięnabiurkulampka
rozświetlałapomieszczenie.
–Popiątej.Niedługorozpoczniesięobchód.
Starałamsięniewpadaćwpanikęzpowoduspędzeniacałejnocy
wpokojuobcegochłopaka.Wtedyzauważyłamrozłożonenapodłodze
koce.Przezwyrzutysumieniaspowodowanetym,żenajwyraźniej
zmusiłamgodospanianatwardejpodłodze,przebijałaradość,
bojednakokazałsięwporządku.Najednymzkocówleżałzwinięty
wkłębekkot.
–Odprowadzićcię?
Pokręciłamgłową.
–Poradzęsobie.Chyba.
Kiwnąłtylkoirazemzemnąpodszedłdodrzwi.Otworzyłiwyjrzał
nakorytarz.