Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Spoglądałamprzezszybęnamijanedrzewaidomy,
zuwagąobserwowałam,czyzbliżasięStarogard.Okolica
byłamizupełnieobca,więctrudnorozpoznać,jak
jeszczedaleko.Kontrolowałamczas.Wedługrozkładu
pozostałopiętnaścieminut.
Najednejzestacjiwsiadłastarszakobietaizajęła
miejscenaprzeciwkomnie.Odrazuspojrzałanamoje
prawiebosenogi.Kusecieniutkieskarpetkiibrakbutów
mogłybyćsygnałem,żecośzemnąnietakinależysię
przesiąśćwdrugikoniecwagonu.Panijednakokazałasię
twardzielkąinieuciekła.
–Przemokły?–spytała,wskazującnamojegodne
pożałowaniabuty.
–Tak.Staramsięjetrochępodsuszyć.Skarpety
musiałamściągnąć,alenaszczęściemiałamwtorebce
stopki–zaczęłamsiętłumaczyć.
–Strasznatadzisiejszapogoda.Zdomusięniechce
wychodzić,alejadędocórki–kontynuowała.
–DoStarogardu.
–Dalekojeszcze?Niemamyczasemopóźnienia?
–spytałam,boprzecieżwcześniejtrzebabędziewłożyć
buty.Iporzuceniutegopytania,ażchciałomisię
cmoknąć–niczymosiołkowiwpopularnejkreskówce
–ikilkarazypowtórzyćirytującepytanie.
–Powiempani,jakzostaniejednastacja,tozdążysię
paniubrać.
–Dziękuję,bojapierwszyrazjadępociągiem
zTczewa.ZresztąwStarogardzieteżjestemnowa.Osiem
miesięcytemuprzyjechałamopiekowaćsięciocią.
Zasześćwrócędosiebie–powiedziałamijakośtak
dziwniecośukłułomniewżołądku.„Wrócędosiebie”
niczymechoodbiłosięwmoichszarychkomórkach.
–Niepodobasiępanitutaj?
–Podoba.Nieotochodzi.Tammampracę,skończy
misięrocznyurlop…
–Jo,adzisiajopracęniejestłatwoitrzeba
jąszanować.
–Dokładnie.
–O,możepanijużnakładaćbuty,boterazbędzie