Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przystanek,anastępnastacjatojużStarogard.
Onnakrótkozatrzymujesiętutaj.
Sięgnęłampobuty,którelekkosięnagrzałyprzy
grzejniku.Ciąglebyłymokre,ciężkieinieprzyjemnie
wciągałosięjenastopy.
–Kurczę–stęknęłam,bobutstawiałzdecydowanyopór
izażadneskarbyświataniedawałsięnasunąćnastopę.
–Niemogę.
–Skurczyłysię?
–Niewiem,aleniemogęichwciągnąć.–Mojątwarz
zalałafalagorąca.Nerwowymiruchamiwciskałamlewy
but.Inic,zacholeręniedawałsię,dziadjeden,włożyć
nastopę.Chwyciłamnerwowoprawy.Możetensię
zlituje.Idawaj,naciągaćgo.Nic.
Fuck
!
Fuck
!
Fuck
!Pocojaściągałamtecholernebuty?!
–Musisiępanipospieszyć,bojużsięzbliżamy.
–Starszapanimniepopędzała,ajazanicwświecienie
mogłamwłożyćbutów.
Wyglądały,jakbybyłyonumerzamałe.Anibytaka
ekologicznaskórka,żewyglądajakprawdziwa,żedobry
producent.Iletosięsprzedawczyninagadała.Atu?Dupa
zimna.Butypodwpływemwilgociizimnaskurczyłysię
izażadneskarbyniechciaływrócićdorozmiarumojej
stopy.Narzuciłamwięcnasiebiekurtkę.Staruszkastała
jużwdrzwiachiciąglemniepopędzała,astacji
przegapićniemogłam,botooznaczałobywiększe
kłopoty,jużnietylkozbutami.
Trudno.Wysiądęiposiłujęsięnaperonielub
wpoczekalni.Żejaniepojechałamswoimsamochodem!
Chciałambezpieczniej,bozaśliskobyło,bopołączenie
dobre.Dupa!Dupa!Dupa!Aterazbędępomykać
dodomunaboso.Onie,przepraszam,wrajstopowych
stopkach.Wmarcu.Pośnieżnejbrei!
–Tosiępanikłopotzrobił–ubolewałanademną
starszapani,kiedyjużstałamnaperonieiprzebierając
nogami,próbowałamsięzorientować,wktórymkierunku
powinnampójść.
–Jesttupoczekalnia?–spytałam.
–Oj,widać,żepaninigdyniebyłanatymdworcu.