Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
drzwi.Po​da​łamkie​row​cyad​res.
Jakiśwypadek?spytał,spoglądającnamnie
wlu​ster​ku.
Takod​par​łam.Butymisięskur​czy​ły.
Uśmiech​nąłsię.Niewy​glą​dałjed​naknazdzi​wio​ne​go.
Jo,bototerazchińskiewszędzie.Niewiadomo,
zja​kie​goba​dzie​wiaro​bio​ne.
Zekologicznegozamszuburknęłam,chybasama
dosie​bie.
Ta?Ajakitozamszekologiczny?Buty,pani,muszą
byćporządne,skórzane,anietakiechińskiebarachło.
Kiedyśtounasbyłatakafabrykabutów.Cotoszyli
naprawdęnacałyświat.Porządne,skórzane.Aterazco?
Nieopłacasię.Chińczykomsięopłaca,anamnie.Kto
towi​dział?
Tochy​baniechiń​skie.
Jo,napewnochińskie.Terazwszystkochińskie.
Mó​więpani,żeteChiń​czy​kitonasza​le​ją.
O,totendomztymmałympłotkiem
powiedziałam,przerywająckierowcyjegowywody
nate​matAzja​tów.
Dy​sz​kasięna​le​ży.
Proszę.Podałammubanknot.Polski.WPolsce
robionydodałamzadowolonaizbutamiwdłoniszybko
pokonałamschody.Nacisnęłamnadzwonek.Pochwili
usły​sza​łamzna​jo​mytu​potnóg.
O,rany!Mamo,atobieco?spytałaprzerażona
Luś​ka.Wy​pa​dekmia​łaś?
Nie.Byłotakpięknie,żepostanowiłamzdjąćbuty,
bysięprzespacerowaćironizowałam.Szkodabyło
mar​no​waćtakąpo​go​dę.
Nocośty?Jednakszalonajesteś!Totamiłośćcisię
rzu​ci​łanasza​reko​mór​ki?
Jezu,Luśka!Wstawiajwodęnaherbatę.Zmalinami,
cytrynąimiodem,poproszę.Ijeślijestimbir,totonę
im​bi​rumo​żeszdo​rzu​cić.
Do​bra,do​bra,alepo​wiedz,cosięsta​ło.
Jakdo​sta​nęgargo​rą​cejher​ba​ty,topo​wiem.
Szybkopobiegłamdołazienki.Zrzuciłamzsiebie