Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nablat,poczymzaczęłaściekaćnamojąnogę.Odsunęłamsię
nakrześle.
–Aledziśjesttwójszczęśliwydzień.Pozwolęcisięwyrwać,
dziewczynooddinozaurów!
–Och,naprawdęniemusiszsiętakpoświęcać–wyburczałam,
wyciskającpiwozkoszuli.
Mężczyznazmrużyłpaciorkowateoczy,chybawydawałomusię,
żejestzabawny.Apotemsiępochylił.Przezułameksekundy
pomyślałam,żechcemniepocałowaćizastygłamprzerażona
perspektywąwłochategoipiwnegopocałunku.Adizrobiłsięzielony
natwarzyinajzwyczajniejwświeciepuściłpawia.Namojenogi.
Ojapierdolę!Zerwałamsięjakpoparzona.Mężczyznaprzewrócił
stolikiwpadłwewłasnerzygowiny.Skrzywiłamsię,próbując
mupomócigopodnieść.Pochwilizmaterializowałsięinnyfacet,
któryodholowałgodołazienki.
–Poczekajnamnie,mójtytyranozaurku–wyśpiewałAdiprzez
mgłęotępienia.–Zarazdociebiewrócęibędziemykontynuować.
–Obejdziesię!–mruknęłam,kierującsiędodamskiejłazienki.
Oddychającprzezusta,zaprałamplamęnaspodniachiwysuszyłam
podsuszarką.
ZarazzamnądołazienkiwpadłaRiri.
–Wporządku?
–Dlaczegoprzyciągamsamychzjebów?–spytałamgłośno,myjąc
porazkolejnydokładnieręce.
–Możedlatego,żeciągnieswój…
–Tobyłopytanieretoryczne–warknęłam,zaznaczającwyraźnie,
żeniemamjużsiłynażarty.–Nadalczujęterzygi.Obrzydlistwo.
Ririwyciągnęłamarkoweperfumyiwypsikałamnieodstóp
dogłów.Zrobiłomisiętrochęlepiej.
Poszłyśmydobarupokolejnedrinki.Potrzebowałamdoubla