Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
2
Kordian
ANALIZOWAŁEMWŁAŚNIEOSTATNIRAPORT,kiedy
domojegogabinetuweszłaPaula.Zawijałapukielgęstychblond
włosównapalec,uśmiechającsięszeroko.Zastygłem,wodząc
wzrokiemzapowolnymruchemjejbioder.Spędziliśmyniedawno
gorącyweekendwSopocieiodtegoczasupoczułem,żecośz
relacjąjestbardzonietak.
Unikałemjej,ponieważpotrzebowałemprzestrzeni.Ichciałem
skupićsięnapracy,atostawałosięniemożliwe,kiedybyławpobliżu.
Poprawiłemkrawat.
Cześć,skarbiepowiedziałauwodzicielskimszeptem.
Paula.Wyprostowałemsięnafotelu.Mammnóstwopracy.
Och,kochanie.Usiadłanabiurku,eksponującdługienogi.
Zjednejspadłaszpilka.Dziewczynabłyskawiczniepostawiłastopę
namoimkolanie.Myślałam,żeznajdzieszdlamnieminutkę.
Mojeciałoogarnęłydreszczepodniecenia,bojednocześnie
pokazałamiskrawekpończochiczerwonekoronkowefigi.Uniosła
brwiioblizaławiśnioweusta.
Posłuchajpowiedziałemstanowczo,zdejmującjejstopę
zespodni.Niejestemgotowynapoważnyzwiązek.
Ułożyłaustawpodkówkę.
Aledlaczegotakmówisz?zapytałapiskliwie.Myślałam,
żebyłonamdobrze.
Wróciłemwspomnieniamidonocywhotelowejpościeli.