Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dyskutować.Szybkowpadałwzłość,aleteżrównie
błyskawiczniewracałdonormy.
O,notodobrze.Słuchaj,tylkotak,wyślę
ciwiadomośćzadresem,tosobieodrazuGPSustawisz.
Nietrzeba,mówteraz.ZnamWarszawę,będę
wiedziałgdzieto.Lewickijużpoczułlekkąirytację.
Chciałjaknajszybciejznaleźćsięnamiejscu.
DawajnaalejęRóż.Wierzmi,niedasięnasnie
zauważyć.Tylkomigiemodrzekłwpośpiechu.Bez
odbioru.Zanimzdołałskończyć,wsłuchawcepojawiłsię
sygnałrozłączenia.
ZarazbędęwyszeptałVincent,jakbygłównie
dosiebie,jednąrękąodkładajączamaszyścietelefon
doschowkawsamochodzie.
Problemuzdotarciemnamiejsceniebyło.Portowski
miałrację.Niedałosiętegoprzegapić.Pomimopóźnej
poryciemnośćskutecznierozjaśniałyreflektory
policyjnychaut,strażypożarnejorazświatłabijące
zokienciekawskichsąsiadówilatarekpracownikówsłużb
mundurowych.Wejściedokamienicyorazpobliskiteren
zostałyodgrodzonepolicyjnątaśmą.Jaknazłośćzaczął
padaćdeszcz.Nadkomisarzwypatrzyłpodjeżdżający
naparkingSUV.Wiedział,żetowózLewickiego.
Kurde,niezłysyf...stwierdziłzezdumieniem,idąc
wkierunkuPortowskiego.
Syf,todopierobędzie,jaksięhienyzjadą.Dopiero
namtucyrkodpierdolą.ObjąłVincentaramieniem,
jakbychciałmucośpowiedziećnaucho,niespuszczał
jednakwzrokuzmiejscazdarzenia.Obróciłgowkierunku
wejściadobudynku.Tumieszkałaofiara.Ateraz
popatrzwgórę,trzeciepiętro.Wypadłzokna.