Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przystani.LudziepanaSkrzetuskiegosiedzielijużwbajdakach.
Przewoźnicywnosilijeszczeładunki.Zimnywiatrciągnął
odpobliskiegoujściadoDniepruinocobiecywałabyćniezbyt
pogodna.Przyświetleogniapalącegosięnadbrzegiemwodarzeki
połyskiwałakrwawoizdawałasięzniezmiernąchyżościąuciekać
gdzieśwnieznanąciemność.
No,szczęśliwejdrogi!mówiłchorążyściskającserdeczniedłoń
młodzieńca.Apilnujsięwaść!
Niezaniechamniczego.Bógda,żeniedługosięzobaczymy.
ChybawŁubniachalbowobozieksiążęcym.
Towaszmośćjużkonieczniedoksięcia?
Zaćwilichowskipodniósłramionawgórę:
Acomnie?Kiedywojna,towojna!
Zostawajżewaszmośćwdobrymzdrowiu,mościchorąży.
NiechżecięBógstrzeże!
Vivevaleque!wołałZagłoba.AjeśliwodadoStambułuwaści
zaniesie,tokłaniajsięsułtanowi.Alboteż:jechałgosęk!…Bardzo
tozacnybyłtrójniak!…Brr!jaktuzimno!
Dowidziska!
Doobaczyska!
NiechBógprowadzi!
Zaskrzypiaływiosłaiplusnęłyowodę,bajdakipopłynęły.Ogień
palącysięnabrzegupocząłoddalaćsięszybko.Przezdługiczas
Skrzetuskiwidziałjeszczesędziwąpostaćchorążegooświeconą
płomieniemstosuijakiśsmutekścisnąłmunagleserce.Niesie
gotawoda,niesie,aleoddalaodsercżyczliwychiodukochanej,
odkrainznanych;niesiegonieubłaganiejakprzeznaczenie,ale
wdzikiestrony,wciemność…
WypłynęlizujściaTaśminowegonaDniepr.
Wiatrświstał,wiosławydawałypluskjednostajnyasmutny.
Przewoźnicypoczęliśpiewać:
Oj,totepili,pilili,Netumanyustawali.
Skrzetuskiobwinąłsięwburkęipołożyłnaposłaniu,które
umościlidlaniegożołnierze.PocząłmyślećoHelenie,otym,żeona
dotądniewŁubniach,żeBohunzostał,aonodjeżdża.Obawa,złe