Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Chmielnickiwięc,pragnąc,bytenrozdziałpowiększyłsięjeszcze
bardziej,nieśpieszyłsię.Trzeciegodniapochoduzaległtaboremkoło
KomyszejWodyiodpoczywał.
TymczasempodjazdyTuhaj-bejasprowadziłyjęzyka.Było
todwóchdragonów,którzyzarazzaCzehrynemzbiegliztaboru
Potockiego.Pędzącdzieńinoczdołaliznaczniewyprzedzićswójobóz.
StawionoichnatychmiastprzedChmielnickim.
Opowiadaniaichpotwierdziłyto,cobyłojużChmielnickiemu
wiadomeosiłachmłodegoStefanaPotockiego;natomiastprzynieśli
munowąwiadomość,żeprzywódcamisemenów,płynącychwraz
zpiechotąniemieckąnabajdakach,bylistaryBarabasziKrzeczowski.
UsłyszawszytoostatnienazwiskoChmielnickiporwałsięnarówne
nogi.
Krzeczowski?pułkownikregestrowychperejasławskich?
Onsam,jaśniewielmożnyhetmanie!odpowiedzielidragoni.
Chmielnickizwróciłsiędootaczającychgopułkowników.
Wpochód!zakomenderowałgrzmiącymgłosem.
Wniespełnagodzinępóźniejtaborruszyłnaprzód,chociażsłońce
jużzachodziłoinocnieobiecywałabyćpogodną.Jakieśstraszne,rude
chmurzyskaporozwalałysięnazachodniejstronienieba,podobne
dosmoków,dolewiatanów,izbliżałysiękusobie,jakbychcąc
stoczyćwalkę.
Taborposuwałsięwlewo,kubrzegowiDniepru.Szliterazcicho,
bezpieśni,bezbiciawkotły,wlitaury,iszybko,oilepozwalały
imtrawy,takbujnewtejokolicy,żepogrążonewnichpułkichwilami
traciłysięzoczu,aróżnobarwnechorągwiezdawałysięsamepłynąć
postepie.Jazdatorowaładrogęwozomipiechocie,którepostępując
ztrudnością,wkrótcepozostałyznaczniewtyle.Tymczasemnoc
pokryłastepy.Ogromnyczerwonyksiężycwytoczyłsięzwolna
naniebo,aleprzesłanianycochwilachmuramirozpalałsięigasłjak
lampatłumionapowiewamiwiatru.
Byłojużdobrzezpółnocy,gdyoczomKozakówiTatarówukazały
sięczarne,olbrzymiemasyodrzynającesięwyraźnienaciemnymtle
nieba.
ByłytomuryKudaku.
Podjazdyzakryteciemnościązbliżyłysiępodzamektakostrożnie
icicho,jakwilcylubptactwonocne.Anużmożnabyubiec