Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
bezdrugiego.Kozaksypałzłotemzadwóch,szlachcicłgał,iobu,jako
niespokojnymduchom,dobrzebyłozsobą.
GdytedyterazprzyszłoalbopozostaćwCzehrynieipodnóż
czerniiść,albojechaćzBohunem,panZagłobazdecydowałsię
natoostatnie.
Kiedyśtakidesperatrzekłtopojadęijaztobą.Możećsię
przydamalbopohamuję,gdybędzietrzeba.Jużmytakdopasowali
zesobąjakohetkazpętelką,alemsiętegowszystkiegonie
spodziewał.
Bohunnieodrzekłnic.Wpółgodzinypóźniejdwustusemenów
stanęłowpochodowymordynku.Bohunwyjechałnaczoło,aznim
ipanZagłoba.Ruszyli.Chłopi,stojącytuiowdziekupaminarynku,
spoglądalinanichspodełbówiszeptalizgadując,gdziejadą,czy
wrócąprędko,czyniewrócą.
Bohunjechałmilczący,zamkniętywsobie,tajemniczyaposępny
jaknoc.Semenowieniepytali,gdzieichwiedzie.Zanimgotowibyli
iśćchoćbynakrajświata.
PoprzeprawieprzezDnieprwjechalinagościniecłubniański.
Konieszłyrysią,wzbijająctumanykurzawy,ależedzieńbyłskwarny,
suchy,wkrótcepokryłysiępianą.Zwolnilitedybieguirozciągnęlisię
długim,przerywanympasmempogościńcu.Bohunwysunąłsię
naprzód,panZagłobazrównałsięznim,chcączacząćrozmowę.
Twarzmłodegowatażkibyłaspokojniejsza,jenosmutekśmiertelny
malowałsięnaniejwidocznie.Rzekłbyś:dal,wktórejwzrokginął
popółnocnejstronie,zaKahamlikiem,biegkoniaipowietrzestepowe
uciszyływnimburzęwewnętrzną,którasięzerwałapoprzeczytaniu
listówwiezionychprzezRzędziana.
ŻarzniebalecirzekłpanZagłobasłomawbutachparzy.
Iwpłóciennymkitluzagorąco,bowiatruwcaleniema.Bohun,
słuchajno,Bohun!
Watażkaspojrzałswymigłębokimi,czarnymioczyma,jakby
zesnuzbudzony.
Uważno,synkumówiłpanZagłobaabycięmelankolianie
zajadła,któragdyzwątroby,gdziejestwłaściwejejsiedlisko,
dogłowyuderzy,snadnierozumpomieszaćmoże.Niewiedziałem,
żetakromansowyzciebiekawaler.Musiałeśsięwmajurodzić,
atojestmiesiącWenery,wktórymtakajestlubośćaury,żenawet