Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tojestgościniec?
KniaźJaremakazał,żebybył,toijest.
PanZagłobamówiłumyślniebardzogłośno,abywśródkrzyków
igwarusporagarśćsemenówmogłagosłyszeć.
Dajcieiimgorzałkirzekłdomołojców,ukazującnachłopówale
wprzóddajciemniemiodu,bochłodno.
Jedenzsemenówzaczerpnąłzbeczkitrójniakuwgarncową
blaszankęipodałnaczapcepanuZagłobie.
Szlachcicwziąłostrożniewedwieręce,abypłynsięnierozlał,
przytknąłgarncówkędowąsówiprzechyliwszywtyłgłowęjąłpić
wolno,alebezwytchnienia.
Pił,piłmołojcypoczęlisiędziwić:
Baczywty?szeptalijedendodrugiego.Trastiajohomordowała!
TymczasemgłowapanaZagłobyprzechylałasięzwolnawtył,
wreszcieprzechyliłazupełnie,nakoniecgarncówkę
odpoczerwieniałejtwarzyodjął,wargęwysunął,brwipodniósłimówił
jakbysamdosiebie:
O!wcaleniezłyodstały.Zarazwidać,żeniezły.Szkodatakiego
miodunawaszechamskiegardła.Dobrabybyładlawasibraha.Srogi
miód,srogi,czuję,żemiulżyłoiżemsiętrochępocieszył.
JakożulżyłopanuZagłobierzeczywiście,wgłowiemupojaśniało,
nabrałfantazjiiwidocznymbyło,żekrewjego,podlanamiodem,
utworzyłaonwybornylikwor,októrymsampowiadał,aodktórego
nacałeciałorozchodzisięmęstwoiodwaga.
SkinąłKozakomręką,żemogądalejpić,iodwróciwszysię,
przeszedłwolnymkrokiemcałydziedziniec,obejrzałuważnie
wszystkiekąty,przeszedłmostnafosieiskręciłwedleczęstokołu,aby
zobaczyć,czystrażedobrzepilnujądomostwa.
Pierwszystrażnikspał,drugi,trzeciiczwartyrównież.Byli
pomęczenidrogą,aprzytymprzyszlijużpijaninamiejsceipospalisię
odrazu.
Mógłbymjeszczeiktóregoznichwykraść,abymzaśmiał
pachołkadoposługmruknąłpanZagłoba.
Torzekłszywróciłwprostdodworu,wszedłznowudozłowrogiej
sieni,zajrzałdoBohuna,awidząc,żewatażkaniedajeznakużycia,
cofnąłsiękudrzwiomHelenyiotworzywszyjezcicha,wszedł