Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wieknigdynieceniwłasnegoszczęścia,jeślizawszemajepod
ręką.Powiemjejteż,żeabydoceniłamojezaletytak,jaksątego
warte,zdecydowałemnaconajmniejtrzytygodniezrezygnować
ztowarzystwajejinaszychdzieci.Idodamjeszcze—wtymmo-
menciezwróciłemsiędoHarrisa—żetotywskazałeśmi,jakpo-
winienzachowaćsięmężczyzna,iwłaśnietobienależysię…
Harrisdośćgwałtownieuniósłszklaneczkę.
—Jeżelipozwolisz,przyjacielu—przerwał—wolałbym,byś
raczejtegonierobił.Etelbertazwróciłabysięwtakiejsytuacjido
mojejżony,ajanielubięobrywaćzacoś,czegoniezrobiłem.
—Ależzrobiłeś!—nieustępowałem.—Przecieżtotwój
pomysł.
—Skądże!—znówmiprzerwał.—Totwojesłowa,jak
przygnębiającodziałanamężczyznętakienieustanneprzebywa-
niezrodzinąijakszkodzionoumysłowejsprawności.
—Alejaotymwspomniałemwbardzoogólnymsensie—
wyjaśniłem.
—Dlamnie,wkażdymrazie,brzmiałotorozsądnie—po-
wiedziałHarris.—Myślałem,bypowtórzyćwszystkoKlarze.
Onabardzoliczysięztwoimzdaniem.Jestempewien,że…
—Możejednaklepiejnieryzykujmy—tymrazemjaprze-
rwałem.—Todelikatnasprawa,alejużwiem,cozrobić.Po-
wiedzmy,żetopomysłJerzego.
NiestetyJerzywcaleniestarasiębyćpomocny,co,przyznam
szczerze,niezmierniemnieirytuje.Pomyśleliściepewnie,że
zradościąpowitałrzadkąsposobnośćwydobyciaprzyjaciółzta-
rapatów.Nicztego!
—Jeślitakzrobicie—wtrąciłsię—powiemimobu,żeja
zaproponowałem,byśmywspólniezrobilisobierodzinnewaka-
cje.Chciałemnawetzabraćswojąciotkęiwynająćuroczechateau
wNormandii,nawybrzeżu.Klimatjesttamdoskonały,zwłasz-
czadladzieci,amlekotakwyborne,jakiegoniedostanieciewca-
łejAnglii.Niestety,mójpomysłwamsięniespodobał,bouzna-
liście,żelepiejnambędzietylkowetrzech.
ZosobnikiemtakimjakJerzyniemasensuwdawaćsięwzbęd-
neuprzejmości,trzebaraczejbyćtwardymizdecydowanym.
7