Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ipołożyłjejrękęnaramieniu.–Poradząsobie.
–Ależongopołkniejednymkłapnięciempaszczy!
–Naprawdęnicsięniestanie,nigdynicsięnie
dzieje.
Usiadławięcizezdziwieniemobserwowała,jak
maluchopróżniamiskęojca.Hankprzestałwarczeć
itylkospoglądałzaskoczonynarozwójsytuacji,jakby
pytał,comapocząćztymfantem.
Evieroześmiałasię.
–Wtymogromnymcielskubijemiękkieserduszko.
Nochodźtudopani,kochanypies.
Hankpodszedł,wpatrującsięwniąprzyjaźnie.
–Mójbiedaku–powiedziała,gładzącgopopysku
–prawienicniezdążyłeśzjeśćnakolację.Zobaczymy,
czylubiszspaghetti.Jasne,żelubisz!–Objęłapsa
icmoknęłagowłeb.
LilyiMarkbylizachwyceni,zatonatwarzyJustina
niebyłonawetcieniaaprobaty.Wpatrywałsięwnią,
jakbyporaziłogoostreświatłolampy.
Lilysprzątnęłazestołu,aEvieposzłaumyćręce
wylizaneprzezHanka.Gdywróciła,nastolestałojuż
ciastoikawa.
–Ładniedziśpaniwygląda–powiedziałnagleMark.
–Normalniesiętakpaninieubiera.
–Miałamzaplanowanewyjście.
–Narandkę?
–Tak.
–Mapanichłopaka?
–Mam.
–Mark!–upomniałJustinsyna.
–Będzienapaniązły.