Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niemartwsię,poradzęsobieznim.
Myślę,żepaniporadzisobiezkażdym.Założęsię,
żejeszczedostanieodpaniburę.
Jeślitakzrobię,najpewniejniezostaniezbytdługo
moimchłopakiem.
Jużpaninanimniezależy?
Mark!Justinzzażenowaniaukryłtwarz
wdłoniach.
Evieprawiegopolubiłazatengest.
Totajemnicaodpowiedziałazuśmiechem.
Aha...Ajemunapanizależy?niedawał
zawygranąchłopiec.
Podzisiejszymwieczorzepewniejużnie
powiedziałapogodnie.
Alegdybymunadalbardzozależało,to...
Mark,wystarczyjużtegoskarciłgoostroJustin.
Usłuchałwjednejchwili,alewidaćbyło,
żenatychmiaststraciłhumor.
Wcalesięniegniewamzatepytaniapróbowała
załagodzićEvie.Tylkosobietakżartujemy.
UśmiechnęłasięporozumiewawczodoMarkaipuściła
doniegooczko.
Odwdzięczyłsięjejtymsamym.
SpojrzałanaJustina.Wyglądałonato,żebył
niepocieszonyzpowoduwykluczenia
gozzaczarowanegokręgutychpoufałychspojrzeń
imrugnięć.Pochwilidoszłajednakdowniosku,
żemusiałojejsięzdawać.Toczystyabsurd.JustinDane
nigdyniedawałsięzbićztropu.