Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zamykałasiętamipracowałaodranadopóźnego
wieczora.Niepoświęcałasynowizbytwieleczasuizcałą
pewnościąniegrałaznimwplanszówki.Tymeknieumiał
zrozumiećdlaczego.Tłumaczyłsobie,żejestzbytzajęta.
„Naplanszydogrydziejesięmagia,doktórej
zrozumieniatrzebakreatywnościitrochę
nadprzyrodzonychuzdolnień”mawiałpanSeweryn.
Tymekuważał,żepracajegomamybyłanudna.Czasu
niepoświęcałmutakżetataTomek,któryciągle
wyjeżdżałwdelegacje.Wpadałnaweekendy,załatwiał
rodzinnesprawyiponowniewyruszałwpodróż.Był
dyrektoremfirmyinformatycznej.„Toważnafunkcja”
mawiał,gdywidziałniezadowolonąminęswojegosyna.
Chłopiecwyjrzałprzezokno.NaulicyKamienieckiejjak
okiemsięgnąćroztaczałsiędywanzkotów!Rude,czarne,
biało-czarne,wprążki,rasoweidachowce.Przechadzały
siępotrawniku,leżały,wygrzewającpełne,tłuste
brzuchy,siedziałynadrzewach.
Cotusię,ulicha,dzieje?zapytałamama.
Energiczniepodeszładookna,niechcącystrącając
szklanywazon.Zrobiłsiętakirumor,żekocursiedzący
naparapeciepodrugiejstronieoknapodskoczyłispadł
wkrzaki.
Niesądziłam,żewKamieńcumamytylekotów!
Przerażamnietenwidok.Widziałaśwcześniejcoś
podobnego,Michalino?
Nigdy,paniAnnoodpowiedziałagosposia,zbierając
potłuczoneszkło.
ChwilęwcześniejTymekwidział,żegosposiaMichalina
uśmiechałasiędorudegokotasiedzącegonaogrodzeniu.
Mamajednakchybategoniedostrzegła.Popatrzyłatylko
przezokno,machnęłarękąizajęłasięnapowrótpracą,
wybierającnastępnynumerwtelefonie.
Wtedyzrozumiał,żechcezbadaćdziwnąsprawę.
Jeszczewdrzwiachzauważył,żeMichalinapatrzy