Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Pierwsząkroplędeszczupoczułnaczubkunosa.Korony
drzewuginałysięzłowrogoodwiatru,jakbymiałysię
zarazprzełamać,asokółciąglekrążyłnadjegogłową.
Tymekodniósłwrażenie,żeptaszyskogośledzi.
„Niemożliwe”pomyślał.„Sokołyprzecieżnieśledzą
ludzi”.Kiedystarałsięprzekonaćdotejmyśli,zobaczył
zielonyznak,tablicęznapisem„Zwierz”.Nabrałsił
ipedałowałmocno,bodeszczrozpadałsięnadobre.
Sokółlecącynaddrzewamizacząłopadaćniżejiniżej,
wreszcieusiadłnaznaku.Pojegobrązowychpiórach
spływałykroplewody.Ptakotrząsnąłsię,poczym
schowałłebekpodskrzydło.
DompaniMichalinystałnazboczuwysokiejskarpy.
Wieńczyłygodwiewysokiewieżyczki,którekiedyś
musiałybyćozdobąbudynku.Dziśsypałsięznichstary
tynk.Nawerandęprowadziłaścieżkaznierównych
kamieni,poktórejTymekskradałsięniemalnapalcach.
Wreszciezapukałdodrzwi.Niktnieotworzył,choć
wydawałomusię,żesłyszyjakiśszmer.Zapukałraz
jeszcze.Nic.Jużmiałodejść,gdyniespodziewanieujrzał
młodąkobietę.Wyszłazdomunaprzeciwko,który
uważanozaopuszczony.Wyglądałajakzinnejepoki.
Poruszałasięzgrabnie,dostojnie,alewyraźniesię
spieszyła.Minęłaogrodzenie,poczymzniknęła
wniewielkimzagajniku.Tymekwbiegłpomiędzydrzewa.
Rozglądałsięchwilę,zanimdostrzegłskrawekjej
niebieskiejsuknizagrubympniemdębu.Gdytamdotarł,
nikogoniebyło.Kobietarozpłynęłasięwpowietrzu.