Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niektóremająobrożęizadbane,alewiększośćznich
wyglądanasamotnikówbezdachunadgłową.
Powinieneśjednegoadoptować.Miałbyśkompana
dozabawy,aprzyokazjiuratowałbyśkocieżycie.
Cosądzisz,Tymoteuszu?
Adoptowaćkota?zapytałsamsiebieTymek.
Staruszekzałożyłrękęnarękęiprzyglądałsię
zzaciekawieniemchłopcu.„Tak!Adoptujękotainazwę
go…Kot”,pomyślał.„Przecieżkażdyzwierzakmajuż
jakieśswojeimię.Niemogęgozmieniaćnasiłę.Będę
przyjacielem,aniewłaścicielem”.
Tak,zawszepotrafiszmniezaskoczyćpowiedział
Seweryn,odchodzącwstronępałacu,któregowieże
dumnieprężyłysięponadlasemimieniływzachodzącym
słońcu.
***
Tegodnianiktnierozwikłałkociejzagadki.
Podejrzewanomasowepolowanianamyszy,wściekliznę,
osobyzbujnąwyobraźniąmówiłynawet
okotozombiakach.Domysłomniebyłokońca,a
osprawieinformowanonawetwzagranicznychmediach.
WieczoremTymekprzesiadywałwoknieswojego
pokojunapoddaszukamienicyiobserwował,jakkoty
układająsiędosnu.Niektórymzwierzakomłapyzwisały
zkonarówdrzew,innymnerwowopodrygiwałyogony.
Nabudynkunaprzeciwkojakiśkocurprzeciągałsię,
wyciągającłapy,poczymzwinąłsięwkłębekjak
maskotka.Woknachinabalkonachsąsiedzimontowali
siatkiwobawie,żezwierzętawedrąsiędoich
mieszkań…
Tymekjużmiałiśćspać,gdyzauważyłnagły
iniespodziewanyruchzadrzewamiobokbudynku.
Odniechceniaspojrzałwtamtymkierunku,boczytał