Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
townimbrało.
Alepowiempanu,jaksiętowogólestało,żemyśmyzLolkiem
sięskumali.
Rok1945,tużpowojnie.Prowadzęrowerbocznądrogą,zdaleka
jedzieciężarówka.Zzakierownicywychylasiękobietaipyta
poangielskuodrogę.Odpowiadamwtymsamymjęzyku.
Aponiemieckuteżpanumie?
Przytakuję.TakdostajępracętłumaczawUNRRA,czyliUnited
NationsReliefandRehabilitationAdministration.Japoangielsku
nigdysięnieuczyłem,alepostanowiłemsobie,araczej
zamarzyłem,żebędępłynniepoangielskumówił,przyjeżdżamtedy
doWarszawy,dostajęmundurarmiiamerykańskiejizmiejsca
zaczynamobracaćsięwtymwielkimświeciestolicy.Tenangielski
omalmnieniezabija.Razzatrzymujesięobokciemnysamochód
iwciągająmniedośrodka.ToUB.Bijąmniestrasznie,idzie
oamerykańskiegourzędnika,chcąwiedzieć,czyjestszpiegiem.
WychodzęzKoszykowejobityokrutnie.Powłóczęnogamigdzieś
wAlejachUjazdowskich.Ludzieschodząmizdrogi.Każdysięboi,
że,proszępana,jestemtrefny.BoskorobyłemnaUBimnie
wypuścili?
Naglewidzęjakbyzarysfaceta,idziewprostnamnie.
Niebijmamroczępodnosem.
Mamtwarzzmasakrowaną,jakbokser,oczywtopiłymisię
wopuchniętątwarz.Tenfacet,myślę,skroimniejaknic.Kto
tobył,pytapan?Zarazdotegodojdziemy.
Wymiotujęiosuwamsięnachodnik.Onpodnosimnie,bierze
podrękęigdzieśprowadzi.
Ktotobył,pytapan,igdzieśmyposzli?
ZaprowadziłdopokojuwYMCA,usadziłmnie,umył,nakarmił.
Przepraszam.Przepraszam,żesięwzruszam,ale...Onmnie
uratował.Ja...Polatach,kiedypatrzęwstecz,myślę,żenie