Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żezawszesłyszęrzekłem,niezerkającwichstronę.
Rozejrzałemsięzatopoarenie.Tobyłbłąd.Zakażdymrazem
bowiem,gdynawiązywałemzkimśkontaktwzrokowy,tenktoś
szybkospoglądałwinnąstronę.
Wiedziałem,jaktojestbyćrozpoznawanym.Dlazabiciaczasu
zacząłemsięzastanawiać,zczymwiążesiębycieznanymalbo
sławnym,apotemzajęłymnierozważaniaotym,jaktojestuzyskać
przebaczenie.
Przyglądałemsięwalkomzobojętnymwyrazemtwarzy,alewmojej
głowietrwałagonitwamyśli.
Czyktośsięwyróżnia?
Wyprostowałemsię,gdyobokmnieusiadłKawan.Zaryzykowałem
spojrzenienaniego,mającnadzieję,żeniedostrzeżepogardywmoich
oczach.
Niemarnowałenergiinaubieraniesiętak,byzrobićnakimkolwiek
wrażenie.Byłodzianywwarstwystarejskóry.Ciemne,nieuczesane
włosyzwiązałztyługłowy,aprzezpraweramięprzerzuciłsobiedługi
warkocz.Towłaśniewłosywprowadzaływbłądwiększośćrekrutów,
którzymyśleli,żejestemjegosynem.
Trudnopowiedzieć.
Mruknąłcicho:
WtymtygodniudostaliśmydwóchchłopcówzSibralu.
Słowotozawisłomiędzynami.Sibralznajdowałsiętakdaleko
nazachód,żeciprzybyszepraktyczniebylisąsiadamiwroga.
Todługawędrówkaskomentowałem.
Owszem.Okazałosię,żewcalenasnieszukali.Nawetniemieli
onaspojęcia.Alezawędrowalinaskrajnaszychziemizradością
dołączylizanoclegiciepłeubrania.