Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Klarazbyłatęuwagęmilczeniem.
–Mówiłmi,żeniemożesiędociebiedodzwonić.
–Pracowałam–ucięłaJustyna,otwierającponownie
laptopiostentacyjnieeksponującdrastycznągrafikę
naekranie.
–Wiem,jateżpracuję.CałymidniamipilnujęSary.Nie
możemyterazstracićjejzoczu.Musimymiećjakiśplan
inieobędziesiębezKarola.
–Myślę,żeniemożemymujużufać.Gdybynieon...
–Karolwie,żepopełniłbłąd.Chcegonaprawić.
–Alejaniechcęjużznimpracować,rozumiesz?!
Justynaponowniezatrzasnęłalaptop.Wstała
gwałtownie,byuciecdoinnegopomieszczenia,lecz
ztychemocjizupełniezapomniała,żeniejestusiebie,
leczwdwuosobowympokojuwpensjonacie
Klementynka,wrodzinnejmiejscowościSary.Towłaśnie
przeztegoidiotęKarolabyłyuziemionewmałej
mieścinie,skazanenaspędzenieBożegoNarodzenia
wchłodnej,pełnejwyrzutówatmosferze.Gdybyniejego
naiwnośćinadzwyczajnasłabośćdopięknych,
szczupłych,długonogichblondynek,Justynamiałaby
przedsobąurocząperspektywęświątwtowarzystwie
zmarłejaktorkiorazdwóch,górapięciubutelekwina.
–Karolobiecałnampomóctenostatniraz...
–Obiecał!–prychnęłaIda.–Samawidzisz,jaktosię
ostatnioskończyło.
–NiepowinnyśmybyłyzostawiaćgozLindberg
samego!Gdybyktośznimbył,napewnonie
namieszałabymuwgłowie!
–Nawetsięnieważwpędzaćmnieterazwpoczucie
winy–wycedziłaJustynaprzezzęby.–Myślałam,