Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sięwiwewPołanieckazaczęławyprowadzać
zrównowagi.
Ida,łaziszjakpotępionamruknęłaJustyna,nie
odrywającwzrokuodekranu.
Comamrobić?Nudzęsię!Siedzimytucałyczas,
wychociażmaciejakąśrozrywkę,bodwarazydziennie
zejdziecienadółdorestauracji,aja...?
Niktciętunietrzyma!warknęłaJustyna.
Dziewczyny...Niekłóćmysię.Wiecie,żejestWigilia?
wtrąciłasięKlara.
Oooch,Wigilia!roztkliwiłasięIda.Nie,
żartowałam.Odkądumarłam,świątecznynastrójjakośsię
mnienieima.
Właśnie,niepowinnaśbyćterazzjakąśrodzinączy
coś?zapytałaJustyna,nacoKlarazareagowała
nerwowymwierceniemsięwkrześle.
Powinnam.Alemamyobecnieinnepriorytety.Conie
przeszkadzanamwcalewspędzeniutegowieczora
wprzyjemnejatmosferze.Możezejdziemydorestauracji
icośprzekąsimy?Niejesteśmytuprzecieżjedynymi
gośćmi.
ŻołądekJustynyzacząłburczećnasamąwzmiankę
ojedzeniu,podejmujączaniądecyzję.Idawzruszyła
ramionami,chociażbyłaprzeszczęśliwa,żewreszcie
opuszczątensmętnypokoik.Jużostrzyłajęzyk
nabezlitosneopisygarderobystarszychpańkłócących
sięomiejscewkolejcepokarpia.Justynauwielbiała
teoratorsko-modowepopisy,chociażnieprzyznałabysię
dotegonagłosnawetnatorturach.
Nieliczącjednejstarszejparyirudowłosegokelnera
zeznudzonąminąwycierającegoszklanki,restauracja