Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Drzwijejpokojusąotwarte.Podchodzębliżej,aleprzystajęprzed
wejściem,bodocieradomniegłosNixona:
–Wychodziszznim?
Nieruchomieję,nasłuchując.
–Jakwidać.
Niewidzęich,alewyraźniesłyszękażdesłowo.
–AwięctyiNeison…jesteścierazem?
Chujgotoobchodzi.
–Nie.
–Madie,niejestemślepy.Anigłuchy,słyszałem,corobiliście
nazapleczuwpubie.
Ibardzodobrze.Mamnadzieję,żematammonitoring.Niech
oglądanaswakcji,atenwidokniechmusięśniponocach.
–Totylkoseks.
Prawiewydajęzsiebiezdradzieckipomruk.Wystrzelam
jąpodupsku,jakjeszczerazwypowietesłowa.
–Niewiem,czytwójbratbyłbyzadowolony,gdybysiędowie…
Stojęjaksparaliżowany.Brat?
–Niechcętegosłuchać–warczyMadie.–Gównomnieobchodzi,
coonmożemiećdopowiedzenia.
–Rozumiem,żemammuoniczymniemówić?–pytaNixon,
ajamammilionpytańwgłowie.
Jaki,kurwa,brat?Madiemabrata?Dlaczegoonimniemówiła?
–Chybażechcesz,bymciebieteżznienawidziła.
–Madie,oczywiście,żenie.Dobrzewiesz,żejesteśdlamnie
najważniejsza.Traktujęcięjak…siostrę.Nigdyniewyrządziłbym
cikrzywdy.
Madiewzdycha.
–Wiem,Nixi.Przepraszam,poniosłomnie.Niemartwsięomnie.
Dziewczynamówicośjeszcze,alejajużsięoddalam.Muszę